środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 3



- Co za świetny zbieg okoliczności - uśmiechnął się cwaniacko Scott, a wspomnienia związane z nim szybko pojawiły się przed moim oczami. Każde spotkanie, każdy pocałunek, każdy nawet najkrótszy dotyk przewijał się w mojej głowie jak film i sprawiał, że przypomniałam sobie wszystko dotyczące byłego chłopaka.

Dlaczego to musiało być aż takie trudne? Przecież przez te kilka miesięcy powinnam całkowicie o nim zapomnieć i żyć dalej. Podobno "czas leczy rany", ale w tym wypadku ta magiczna rada nie zadziałała. Czemu? Może dlatego, że byłam osobą bardzo wrażliwą i swoje życiowe rozterki znosiłam trochę gorzej niż inni. Potrafiłam przez głupią sprzeczkę z Julie, zamknąć się w pokoju i samotnie wpatrywać się w gwiazdy. To był mój własny sposób na odreagowywanie sytuacji, które w pewien sposób mnie przerastały. Nie umiałam tak po prostu przeprosić, gdyż wcześniej musiałam to przemyśleć i ułożyć w głowie. Jeśli jednak chodziło o Scotta, efekt był bardziej nasilony. Długo nie mogłam wrócić do siebie, a jego obraz prześladował mnie na każdym kroku. Lecz kiedy w końcu wszystko było na swoim miejscu, znowu musiał pojawić się On.

- Niestety ja nie mogę tak powiedzieć - zaczęłam stanowczo, ponieważ nie chciałam, aby chłopak pomyślał, że nadal ma nade mną jakąkolwiek władzę.

 Scott pewnie znowu omotałby mnie wokół swojego palca, a ja nic bym z tym nie zrobiła. Musiałam przyznać, że nadal miałam wobec niego małą słabość, lecz tkwiła ona na dnie mojej podświadomości. Szatyn był moją pierwszą prawdziwą miłością, a o takich rzeczach nigdy się nie zapomina. Chociaż chcesz ją stłumić, tak łatwo nie wyleci z twojej głowy. Możesz o tym nie myśleć, ale zawsze będzie gdzieś w tobie siedzieć i ujawni się w najmniej oczekiwanym momencie.

Sądzisz, że dasz radę stanąć z Nim twarzą w twarz, lecz kiedy nadchodzi czas konfrontacji, plan, który obmyślałaś przez tyle nieprzespanych nocy, staje się bezużyteczny. Pozostaje ci tylko udawanie twardej i silnej. Twoja obojętność powinna ci w tym pomóc. Na szczęście, w moim przypadku bycie nieprzyjemną osobą, wychodziło mi całkiem dobrze.

- Jak zwykle jesteś negatywnie do wszystkiego nastawiona - próbował wyprowadzić mnie z równowagi Scott, co podziałało. Byłam na niego bardzo wkurzona i denerwowało mnie jego złośliwe zachowanie. Jednak musiałam się uspokoić, bo nic dobrego by z tego nie wynikło.

Kiedyś taki nie był. Nie zachowywał się jak skończony dupek. Martwił się o mnie i opiekował. Może trudno to sobie wyobrazić, ale nigdy nie pozwolił mi samej wrócić w nocy do domu. Był… hmm… był idealny. Każda dziewczyna mogłabym pozazdrościć takiego chłopaka. Co się zepsuło? Sama nie wiem. Od pewnego momentu, zaczęliśmy się od siebie odsuwać. Spędzaliśmy ze sobą coraz mniej czasu i nasza relacja powoli się rozsypywała. Następnie zauważyłam go z moją, już byłą, przyjaciółką. Wtedy to runął mój ułożony świat.

Dlatego teraz nie chciałam dać za wygraną Scottowi i sprawić, by poczuł się jak ja, gdy wyznał mi, że jednak do siebie nie pasujemy, a nasz związek był tylko jednym, wielkim nieporozumieniem.

- Zdaje ci się – mruknęłam, krążąc wzrokiem po osobach, znajdujących się wokół. Nie zamierzałam patrzeć szatynowi w oczy, gdyż nie chciałam ujrzeć jego kpiącego spojrzenia. Jak człowiek może się tak szybko zmienić? Z miłego, troskliwego chłopaka, Scott stał się bezuczuciowym, bezczelnym idiotą i to w bardzo krótkim czasie.

-Tak jest tylko w niektórych przypadkach – dodałam, podkreślając ostatnie słowa. Chciałam mu naprawę dogryźć. W końcu sobie na to zasłużył.

- W tym też? – zapytał, ale dobrze wiedziałam, że zna odpowiedź. Scott lubił się ze mną droczyć, co mnie bardzo denerwowało, dlatego zamierzałam się odegrać. ‘Jeszcze mu pokażę, że nie jestem taką cichą myszką jak dawniej’ – ułożyłam w myślach plan działania.

- W tym szczególnie – podniosłam głos, sprawiając, by brzmiał bardziej złośliwiej. Kiedy to zrobiłam, spojrzałam na zdezorientowanego chłopaka i pochwaliłam siebie w myślach. Mój sposób na dopieczenie szatynowi zadziałał. Przecież Scott nie wiedział, że jestem w ogóle zdolna do postawienia się mu, a co dopiero do odpyskowania. Zawsze raczej uważano mnie za tą grzeczną, której miłość zawróciła w głowie, czy coś takiego.

- Dlaczego tak mnie nienawidzisz? – zapytał niespodziewanie, a ja ze zdziwienia, otworzyłam szeroko oczy i zaniemówiłam. 

Czy "Pana Wielkiego" naprawdę obchodziło, dlaczego był moim wrogiem numer jeden? To wszystko nie miało sensu. Najpierw zachowuje się, jakbym była ostatnią osobą na świecie, z którą chciałby mieć jakąkolwiek styczność, a później zmienia zdanie i nagle zaczyna mu zależeć. Scott lubił bawić się  ludzkimi uczuciami i często właśnie tym mnie zwodził. Grał lepiej niż niejeden aktor i prawie każdy uwierzyłby w jego słowa. Dlatego byłam pewna, że to jego kolejne przedstawienie, oczywiście ze mną w roli głównej.

- Jeszcze się pytasz? -odpowiedziałam pytaniem. Jak można tego nie rozumieć? Zastanawiałam się, czy chłopak nabija się ze mnie, czy tak naprawdę nie potrafi połączyć kilku faktów ze sobą. W końcu był na tyle mądry, by rzucić mnie dla mojej najbliższej przyjaciółki.
'Nie dam się znowu omamić' - powtarzałam w myślach.

- Ja rozumiem, że zerwałem z tobą i możesz mnie za to winić , ale to było już dawno temu- oznajmił, jakby nasze rozstanie nic dla niego nie znaczyło. Poczułam się jak jakaś kolejna bezwartościowa laska z jego kolekcji. Scott sprawiał wrażenie chłopaka, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Zapewne kiedyś nie mogłabym w ogóle dopuścić do siebie takiej myśli, ale teraz była ona jak najbardziej prawdopodobna.

- Chyba źle to ująłeś, bo zanim mi to wyznałeś, obściskiwałeś się z Nicole- zarzuciłam mu, złowrogo na niego spoglądając. Nigdy nie wybaczę szatynowi tego, co mi zrobił. Za bardzo mnie to bolało.

- A co to za różnica? - chłopak nadal udawał niewzruszonego, a ja wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem i smutkiem. Gdzie był mój dawny Scott, którego tak kochałam? Na słowa szatyna poczułam się, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.

- I właśnie dlatego nie chciałam cię więcej widzieć. Stałeś się zapatrzonym w siebie, aroganckim dupkiem - nareszcie wypowiedziałam na głos to, co od ujrzenia Scotta, tkwiło w mojej głowie. Musiałam przyznać, że byłam naprawdę z tego dumna. Patrzenie na zmieszanego chłopaka, sprawiało mi trochę radości.

- A ty jak zwykle milutka - odezwał się po krótkim czasie, a jego słowa przepełnione  były sarkazmem. Nie zdziwiło mnie to, gdyż właśnie taki naprawdę był teraz Scott.

- Ciągle się zastanawiam, jak mogłam się w tobie zakochać.

- To przez mój urok osobisty- oznajmił, śmiejąc się. Jego zachowanie doprowadzało mnie do szału. Pewność siebie, jaką miał, nigdy nie znikała.

- Raczej przez głupotę - stwierdziłam, nadal udając silną, co przychodziło mi łatwo, gdyż byłam coraz bardziej wnerwiona na szatyna.

- Kiedyś byłaś nawet znośna, ale teraz? Nie mam pojęcia, czy wytrzymałbym z tobą choćby jedną minutę- uderzył we mnie kolejnymi słowami, chcąc sprawić, abym się poddała i odpuściła, czego nie zamierzałam nigdy zrobić. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.

- Po prostu zmądrzałam - odpowiedziałam, dumnie patrząc mu w oczy. Tak szczerze, cieszyłam się, że nie zamilkłam i pozwoliłam, by myśli wypływały swobodnie z moich ust.

- Chciałem zaproponować przyjaźń, ale w tej sytuacji... - zaczął, lecz szybko mu przerwałam, nie dając Scottowi dokończyć. Czy on naprawdę myślał, że  uwierzę w te jego bajki i się na to zgodzę? Nigdy.

- Nie będzie to możliwe- odparłam, ponownie się rozglądając. W końcu, gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, wróciłam wzrokiem do chłopaka. Nadal stał w tym samym miejscu, lecz teraz nie zwracał na mnie uwagi i zerkał na dziewczyny tańczące na parkiecie. Dlatego pomyślałam, że to właśnie moment na ucieczkę.

- Muszę już iść- powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Miałam już dość szatyna i tej rozmowy. Nie czekając na reakcję Scotta, wyminęłam go i ruszyłam w stronę baru, tak jak wcześniej planowałam. Po kilku sekundach, nareszcie straciłam go z oczu. 

Usiadłam na moim dawnym miejscu, które, o dziwo, było wolne i czekałam aż ktoś do mnie podejdzie i obsłuży. Tym razem była to krótko obcięta dziewczyna około 28 lat. Cały czas się uśmiechała, dzięki czasu uwidaczniał się jej kolczyk w wardze. Wyglądała nawet na sympatyczną.

Kiedy stała naprzeciwko mnie, poprosiłam o szklankę wody, którą chwilę później dziewczyna położyła przede mną. Wzięłam ją do ręki i obróciłam się w stronę tańczących ludzi, gasząc ogromne pragnienie. Lubiłam przyglądać się osobom, które dzięki muzyce wpadały w trans i zamykały się we własnym świecie. Przez to obecna piosenka mogła ich całkowicie pochłonąć i sprawić, by zapomnieli o szarej rzeczywistości. Sądziłam, że takie coś przyda się każdemu.

Gdy tak podziwiałam ludzi, wyginających w różne strony swoje ciała, w rogu sali, wśród paru innych osób, zauważyłam Jego. On tam był. Chłopak, który już kilka razy uratował mi życie i który przerażał mnie równie mocno, stał tam i bacznie mi się przyglądał. Nawet, kiedy na niego spojrzałam, nie odwrócił się, tylko nadal mnie obserwował. Jego wzrok był chłodny, jakbym zrobiła coś złego albo znowu go czymś zdenerwowała.
Bałam się. Po raz kolejny bardzo się bałam. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Bo czego on może ode mnie chcieć? Przecież nie mam nic, co mogłoby go zainteresować.

- I znowu się spotykamy, co? - przestraszona drgnęłam, gdy przy swoim uchu usłyszałam głos, który trochę mnie uspokoił. Obróciłam się ponownie i zerknęłam na chłopaka, którym okazał się Brad. Wysłał mi promienny uśmiech, na co odpowiedziałam tym samym. 

Na moment zapomniałam o psychopacie, który znajdował się nieopodal, lecz gdy tylko otrzeźwiałam, natychmiast powróciłam wzrokiem do miejsca, w którym dosłownie minutę temu, znajdował się motorzysta. Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam. Uważnie prześledziłam każdy nawet najmniejszy skrawek sali, lecz nigdzie nie spostrzegłam szatyna. Ale przecież przed chwilą tam był.

Mogłabym przysiąc, że go widziałam. To wydawało się naprawdę realne. A może to moja wyobraźnia płatała mi figle? Teraz już nie byłam taka pewna, czy to nie aby jakieś zwidy. Czyżbym oszalała? Chyba jednak za dużo myślałam o tajemniczym psychopacie.

- Coś się stało? - przywrócił mnie do rzeczywistości Brad. W końcu przestałam obserwować otoczenie i skupiłam się tylko na szatynie. W odpowiedzi na jego pytanie, pokręciłam przecząco głową. Próbowałam zapomnieć o motorzyście, lecz było to wręcz niemożliwe do zrobienia. Dlaczego po prostu nie mogę wymazać go z pamięci?

- Jak się bawisz? - kontynuował rozmowę chłopak. Na szczęście przy barze nie było zbyt wiele osób, więc mogliśmy na spokojnie porozmawiać.

- Nawet dobrze, pomijając fakt, że moja przyjaciółka ma tyle siły, że mogłaby tańczyć tak do rana - wyżaliłam się mu, nawet zapominając o tym, że jeszcze niedawno brakowało mi przy nim słów. Poczułam się trochę swobodniej niż ostatnio. Może dlatego, że alkohol w moich żyłach zaczął działać?

- Hmm... może w końcu się zmęczy. Trzymam kciuki- usłyszałam śmiech Brada i poczułam, jakbyśmy znali się od dawna. Wiedziałam, że dziwnie to brzmi, ale w tak krótkim czasie, naprawdę go polubiłam.

- Ej Amelia! Chodź do mnie! - znikąd obok mnie pojawiła się Julie, która cały czas podrygiwała w rytm muzyki. Z jej oczu i przebiegłego uśmieszku wyczytałam, że ma zamiar porwać mnie do tańca i nic jej w tym nie powstrzyma.

Zanim zaczęła ciągnąć mnie na parkiet, poprosiłam szatyna o telefon, na którym zapisałam mu swój numer. W przypływie odwagi, robiłam różne rzeczy. Czasami były one nawet bardzo głupie.
W głębi ducha cieszyłam się, ponieważ, gdy to zrobiłam, chłopak od razu się uśmiechnął, więc miałam nadzieję, że skorzysta z kontaktu do mnie. Następnie rzuciłam krótkie cześć i dałam się prowadzić Jul.

To na pewno jest jedna z najlepszych nocy w moim życiu.

~*~
Wróciłam do domu, gdy na zegarze wybiła godzina czwarta. Byłam padnięta, a wszystko to działo się dzięki Julie i jej cudownemu tekstowi: "Jeszcze jedna piosenka, proszę". Takim sposobem dałam się namówić na kilkanaście utworów, które, według mnie, trwały zbyt długo. Chociaż byłam naprawdę zmęczona, to czułam się szczęśliwie.
Nie miałam już na nic siły, więc opadłam na moje łóżko i od razu odpłynęłam.

W końcu za kilka godzin czeka mnie spowiedź przed przyjaciółką.
Mam nadzieję, że będzie mi ona w stanie pomóc, bo już wariuję.

___________________
Tak! Udało mi się dodać rozdział w Sylwestra!
Więc od razu będę mogła złożyć wam życzenia ♥
ALE zacznijmy od czegoś innego...
Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podoba :) 
Już niedługo szykuję coś mocniejszego (wiecie o co chodzi).
Tą część pisałam niedawno, bo w święta... wiecie jak w święta... nic się nie chce :D
I przy okazji dziękuję zespołowi The Neighbourhood za piosenkę Sweater Weather, bo rozdział powstał, słuchając właśnie tego utworu ♥ 
CZAS NA ŻYCZENIA!
W dzisiejszym dniu: udanej zabawy w gronie przyjaciół i opicia Piccolem ;D
A na Nowy Rok życzę, aby każda chwila była niezapomniana i wyjątkowa,
abyście odnieśli jeszcze więcej sukcesów niż dotychczas, a wasze marzenia były choć po części spełnione. Oczywiście nie może zabraknąć przy tym uśmiechu na twarzy - pamiętajcie!
Kocham was! ♥

18 komentarzy:

  1. Aww boskie. :D Uwielbiam to opowiadanie. :3 Już nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału. :D
    Życzę dużo weny. :*
    Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :3 Czekam na nexta i także życzę udanego nowego roku :D
    Oraz zapraszam do mnie ;)
    http://onedirectionfanfictiondirectioner.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
    Więcej szczegółów u mnie http://czarnykruk.blogspot.com/2014/12/pierwsza-nominacja-do-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post :-D
    Nie mogę doczekać się, kiedy obiecana akcja się rozwinie ;-)
    A motocyklista był i nie podszedł? :-(
    No cóż, zobaczymy ja to się dalej potoczy

    Tobie też wszystkiego dobrego w roku 2015. Dużo weny ichęci do pisania

    Zapraszam do mnie:
    itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo :) tylko czemu ten motocyklista tak szybko zniknal? i Scott, hmm...
    czekam na kolejny rozdzial :)
    zycze weny i wszystkiego dobrego w Nowym Roku <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Są emocje:) czyta się bardzo dobrze, czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten motocyklista.... nie ogarniam xD Wspaniały fragment mówiący o pierwszej miłości. Scott to dupek, naprawdę. Co się z nim stało?!
    Wspominałam Ci, że zakochałam się w Twoim szablonie? :D
    PS. U mnie nowy rozdział :)
    http://zaprzysiezeni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dosłownie przed chwilką skończyłam czytać wszystkie rozdziały, haha :D
    Opowiadanie bardzo wciąga, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :3
    Znalazłam kilka błędów, ale nie będę się czepiała, w końcu sama piszę ;)
    Mam nadzieję, że Twój Sylwester był udany ;) Życzę szczęśliwego Nowego Roku :D
    p.s. boski szablon ♥
    http://this-way-or-another.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny post .

    http://adunia-dusia.blogspot.com/ . Zaobserwujesz ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam tak jak obiecałam. Naprawdę podoba mi się to opowiadanie i w jaki sposób piszesz. Możesz być pewna, że będę tu zaglądała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam! Zostałaś nominowana przez nas do Liebster Blog Award. Nie wiem czy bierzesz w tym udział, a więcej informacji u nas :)

    http://lithium-bad.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiamy i życzymy weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo interesujące. Z niecierpliwością będę wyczekiwać następnych rozdziałów. Życzę weny.
    Zapraszam także na better-together-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. zostałaś nominowana do LA więcej informacji na http://love-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne to! *o* Z niecierpliwością czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dopiero to znalazłam i zakochałam się:) Nie mogę się doczekać czwartego rozdziału, pozdrawiam cieplutko. Życzę dużej weny. Mam nadzieję, że w wakacje będziesz dużo pisała, bo to opowiadanie uwierz jest naprawdę GENIALNE. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Coś mocniejszego". Nie mogę się doczekać.
    Fałszywy przyjaciel to coś okropnego. Mam na myśli Nicol. Jest śliczna (patrząc na gif), ale nawet to nie zmieni faktu, że jej nie lubię.
    Rozdział mi się podoba. Fajnie przeplatasz opisy z dialogami, przez co ani nie zanudzasz brakiem akcji, ani też nie piszesz dialogów, w których ciężko się połapać kto co mówi.
    Oby tak dalej!
    Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. "Potrafiłam przez głupią sprzeczkę z Julie, zamknąć się w pokoju i samotnie wpatrywać się w gwiazdy." - w tym momencie przecinek jest zbędny :)
    No no, ciekawa sytuacja. Były Amelii w klubie razem z nią. Swoją drogą bardzo dziwnie się zachowywał moim zdaniem, naprawdę. Jakoś tak... No jednak dziwnie. Jakby jej nie mógł zostawić w spokoju, pójść sobie, czy coś... Po co nawiązywał w ogóle rozmowę, skoro i tak właśnie skończyło się to kłótnią? Cieszę się, że to co było między nimi jest przeszłością. Mimo, że miał ładne imię, bo SCOTT <3 Teen Wolf i wgl, mega jazda, mwhah <3 No ale xD Wolę tajemniczego typa od motorku xD
    No i znowu widzimy go. Znaczy się. Amelia go widzi. W tym samym klubie. To jest bardzo dziwnie, że spotyka go ciągle na swojej drodze. Jakby był jakimś jej prześladowcą... Może jest? Czego on w ogóle od niej chce?
    I cóż to za tajemniczy Brad? Hm... Zaciekawiła mnie jego osoba. Mam nadzieję, że pojawi się w kolejnych rozdziałach i, że będzie go troszkę więcej, żebym mogła go bardziej poznać :)
    Ale trochę mi się to wydało dziwne, że Amelia po tak krótkiej, w zasadzie rozmowie o niczym stwierdziła, że czuje się tak, jakby znała Brada od dawna. Jednak inaczej by musiała taka rozmowa wyglądać, ale to chyba tylko w moim mniemaniu ;p

    Lecim dalej ^^

    OdpowiedzUsuń