- Co za świetny zbieg okoliczności - uśmiechnął się
cwaniacko Scott, a wspomnienia związane z nim szybko pojawiły się przed moim
oczami. Każde spotkanie, każdy pocałunek, każdy nawet najkrótszy dotyk
przewijał się w mojej głowie jak film i sprawiał, że przypomniałam sobie
wszystko dotyczące byłego chłopaka.
Dlaczego to musiało być aż takie trudne? Przecież przez te
kilka miesięcy powinnam całkowicie o nim zapomnieć i żyć dalej. Podobno
"czas leczy rany", ale w tym wypadku ta magiczna rada nie zadziałała.
Czemu? Może dlatego, że byłam osobą bardzo wrażliwą i swoje życiowe rozterki
znosiłam trochę gorzej niż inni. Potrafiłam przez głupią sprzeczkę z Julie,
zamknąć się w pokoju i samotnie wpatrywać się w gwiazdy. To był mój własny
sposób na odreagowywanie sytuacji, które w pewien sposób mnie przerastały. Nie
umiałam tak po prostu przeprosić, gdyż wcześniej musiałam to przemyśleć i
ułożyć w głowie. Jeśli jednak chodziło o Scotta, efekt był bardziej nasilony.
Długo nie mogłam wrócić do siebie, a jego obraz prześladował mnie na każdym
kroku. Lecz kiedy w końcu wszystko było na swoim miejscu, znowu musiał pojawić
się On.
- Niestety ja nie mogę tak powiedzieć - zaczęłam stanowczo,
ponieważ nie chciałam, aby chłopak pomyślał, że nadal ma nade mną jakąkolwiek
władzę.
Scott pewnie znowu
omotałby mnie wokół swojego palca, a ja nic bym z tym nie zrobiła. Musiałam
przyznać, że nadal miałam wobec niego małą słabość, lecz tkwiła ona na dnie
mojej podświadomości. Szatyn był moją pierwszą prawdziwą miłością, a o takich
rzeczach nigdy się nie zapomina. Chociaż chcesz ją stłumić, tak łatwo nie
wyleci z twojej głowy. Możesz o tym nie myśleć, ale zawsze będzie gdzieś w
tobie siedzieć i ujawni się w najmniej oczekiwanym momencie.
Sądzisz, że dasz radę stanąć z Nim twarzą w twarz, lecz
kiedy nadchodzi czas konfrontacji, plan, który obmyślałaś przez tyle
nieprzespanych nocy, staje się bezużyteczny. Pozostaje ci tylko udawanie
twardej i silnej. Twoja obojętność powinna ci w tym pomóc. Na szczęście, w moim
przypadku bycie nieprzyjemną osobą, wychodziło mi całkiem dobrze.
- Jak zwykle jesteś negatywnie do wszystkiego nastawiona -
próbował wyprowadzić mnie z równowagi Scott, co podziałało. Byłam na niego
bardzo wkurzona i denerwowało mnie jego złośliwe zachowanie. Jednak musiałam
się uspokoić, bo nic dobrego by z tego nie wynikło.
Kiedyś taki nie był. Nie zachowywał się jak skończony dupek.
Martwił się o mnie i opiekował. Może trudno to sobie wyobrazić, ale nigdy nie
pozwolił mi samej wrócić w nocy do domu. Był… hmm… był idealny. Każda
dziewczyna mogłabym pozazdrościć takiego chłopaka. Co się zepsuło? Sama nie
wiem. Od pewnego momentu, zaczęliśmy się od siebie odsuwać. Spędzaliśmy ze sobą
coraz mniej czasu i nasza relacja powoli się rozsypywała. Następnie zauważyłam
go z moją, już byłą, przyjaciółką. Wtedy to runął mój ułożony świat.
Dlatego teraz nie chciałam dać za wygraną Scottowi i
sprawić, by poczuł się jak ja, gdy wyznał mi, że jednak do siebie nie pasujemy,
a nasz związek był tylko jednym, wielkim nieporozumieniem.
- Zdaje ci się – mruknęłam, krążąc wzrokiem po osobach,
znajdujących się wokół. Nie zamierzałam patrzeć szatynowi w oczy, gdyż nie
chciałam ujrzeć jego kpiącego spojrzenia. Jak człowiek może się tak szybko
zmienić? Z miłego, troskliwego chłopaka, Scott stał się bezuczuciowym,
bezczelnym idiotą i to w bardzo krótkim czasie.
-Tak jest tylko w niektórych przypadkach – dodałam,
podkreślając ostatnie słowa. Chciałam mu naprawę dogryźć. W końcu sobie na to
zasłużył.
- W tym też? – zapytał, ale dobrze wiedziałam, że zna
odpowiedź. Scott lubił się ze mną droczyć, co mnie bardzo denerwowało, dlatego
zamierzałam się odegrać. ‘Jeszcze mu pokażę, że nie jestem taką cichą myszką
jak dawniej’ – ułożyłam w myślach plan działania.
- W tym szczególnie – podniosłam głos, sprawiając, by
brzmiał bardziej złośliwiej. Kiedy to zrobiłam, spojrzałam na zdezorientowanego
chłopaka i pochwaliłam siebie w myślach. Mój sposób na dopieczenie szatynowi
zadziałał. Przecież Scott nie wiedział, że jestem w ogóle zdolna do postawienia
się mu, a co dopiero do odpyskowania. Zawsze raczej uważano mnie za tą
grzeczną, której miłość zawróciła w głowie, czy coś takiego.
- Dlaczego tak mnie nienawidzisz? – zapytał niespodziewanie,
a ja ze zdziwienia, otworzyłam szeroko oczy i zaniemówiłam.
Czy "Pana
Wielkiego" naprawdę obchodziło, dlaczego był moim wrogiem numer jeden? To
wszystko nie miało sensu. Najpierw zachowuje się, jakbym była ostatnią osobą na
świecie, z którą chciałby mieć jakąkolwiek styczność, a później zmienia zdanie
i nagle zaczyna mu zależeć. Scott lubił bawić się ludzkimi uczuciami i często właśnie tym mnie
zwodził. Grał lepiej niż niejeden aktor i prawie każdy uwierzyłby w jego słowa.
Dlatego byłam pewna, że to jego kolejne przedstawienie, oczywiście ze mną w
roli głównej.
- Jeszcze się pytasz? -odpowiedziałam pytaniem. Jak można
tego nie rozumieć? Zastanawiałam się, czy chłopak nabija się ze mnie, czy tak
naprawdę nie potrafi połączyć kilku faktów ze sobą. W końcu był na tyle mądry,
by rzucić mnie dla mojej najbliższej przyjaciółki.
'Nie dam się znowu omamić' - powtarzałam w myślach.
- Ja rozumiem, że zerwałem z tobą i możesz mnie za to winić
, ale to było już dawno temu- oznajmił, jakby nasze rozstanie nic dla niego nie
znaczyło. Poczułam się jak jakaś kolejna bezwartościowa laska z jego kolekcji.
Scott sprawiał wrażenie chłopaka, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
Zapewne kiedyś nie mogłabym w ogóle dopuścić do siebie takiej myśli, ale teraz
była ona jak najbardziej prawdopodobna.
- Chyba źle to ująłeś, bo zanim mi to wyznałeś,
obściskiwałeś się z Nicole- zarzuciłam mu, złowrogo na niego spoglądając. Nigdy
nie wybaczę szatynowi tego, co mi zrobił. Za bardzo mnie to bolało.
- A co to za różnica? - chłopak nadal udawał niewzruszonego,
a ja wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem i smutkiem. Gdzie był mój dawny
Scott, którego tak kochałam? Na słowa szatyna poczułam się, jakby ktoś wbił mi
nóż w plecy.
- I właśnie dlatego nie chciałam cię więcej widzieć. Stałeś
się zapatrzonym w siebie, aroganckim dupkiem - nareszcie wypowiedziałam na głos
to, co od ujrzenia Scotta, tkwiło w mojej głowie. Musiałam przyznać, że byłam
naprawdę z tego dumna. Patrzenie na zmieszanego chłopaka, sprawiało mi trochę
radości.
- A ty jak zwykle milutka - odezwał się po krótkim czasie, a
jego słowa przepełnione były sarkazmem.
Nie zdziwiło mnie to, gdyż właśnie taki naprawdę był teraz Scott.
- Ciągle się zastanawiam, jak mogłam się w tobie zakochać.
- To przez mój urok osobisty- oznajmił, śmiejąc się. Jego
zachowanie doprowadzało mnie do szału. Pewność siebie, jaką miał, nigdy nie
znikała.
- Raczej przez głupotę - stwierdziłam, nadal udając silną,
co przychodziło mi łatwo, gdyż byłam coraz bardziej wnerwiona na szatyna.
- Kiedyś byłaś nawet znośna, ale teraz? Nie mam pojęcia, czy
wytrzymałbym z tobą choćby jedną minutę- uderzył we mnie kolejnymi słowami,
chcąc sprawić, abym się poddała i odpuściła, czego nie zamierzałam nigdy
zrobić. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.
- Po prostu zmądrzałam - odpowiedziałam, dumnie patrząc mu w
oczy. Tak szczerze, cieszyłam się, że nie zamilkłam i pozwoliłam, by myśli
wypływały swobodnie z moich ust.
- Chciałem zaproponować przyjaźń, ale w tej sytuacji... -
zaczął, lecz szybko mu przerwałam, nie dając Scottowi dokończyć. Czy on
naprawdę myślał, że uwierzę w te jego
bajki i się na to zgodzę? Nigdy.
- Nie będzie to możliwe- odparłam, ponownie się rozglądając.
W końcu, gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, wróciłam wzrokiem do chłopaka.
Nadal stał w tym samym miejscu, lecz teraz nie zwracał na mnie uwagi i zerkał
na dziewczyny tańczące na parkiecie. Dlatego pomyślałam, że to właśnie moment
na ucieczkę.
- Muszę już iść- powiedziałam, starając się brzmieć jak
najbardziej wiarygodnie. Miałam już dość szatyna i tej rozmowy. Nie czekając na
reakcję Scotta, wyminęłam go i ruszyłam w stronę baru, tak jak wcześniej
planowałam. Po kilku sekundach, nareszcie straciłam go z oczu.
Usiadłam na moim
dawnym miejscu, które, o dziwo, było wolne i czekałam aż ktoś do mnie podejdzie
i obsłuży. Tym razem była to krótko obcięta dziewczyna około 28 lat. Cały czas
się uśmiechała, dzięki czasu uwidaczniał się jej kolczyk w wardze. Wyglądała
nawet na sympatyczną.
Kiedy stała naprzeciwko mnie, poprosiłam o szklankę wody,
którą chwilę później dziewczyna położyła przede mną. Wzięłam ją do ręki i
obróciłam się w stronę tańczących ludzi, gasząc ogromne pragnienie. Lubiłam
przyglądać się osobom, które dzięki muzyce wpadały w trans i zamykały się we
własnym świecie. Przez to obecna piosenka mogła ich całkowicie pochłonąć i
sprawić, by zapomnieli o szarej rzeczywistości. Sądziłam, że takie coś przyda
się każdemu.
Gdy tak podziwiałam ludzi, wyginających w różne strony swoje
ciała, w rogu sali, wśród paru innych osób, zauważyłam Jego. On tam był.
Chłopak, który już kilka razy uratował mi życie i który przerażał mnie równie
mocno, stał tam i bacznie mi się przyglądał. Nawet, kiedy na niego spojrzałam,
nie odwrócił się, tylko nadal mnie obserwował. Jego wzrok był chłodny, jakbym
zrobiła coś złego albo znowu go czymś zdenerwowała.
Bałam się. Po raz kolejny bardzo się bałam. Nie wiedziałam,
co mam o tym myśleć. Bo czego on może ode mnie chcieć? Przecież nie mam nic, co
mogłoby go zainteresować.
- I znowu się spotykamy, co? - przestraszona drgnęłam, gdy
przy swoim uchu usłyszałam głos, który trochę mnie uspokoił. Obróciłam się
ponownie i zerknęłam na chłopaka, którym okazał się Brad. Wysłał mi promienny
uśmiech, na co odpowiedziałam tym samym.
Na moment zapomniałam o psychopacie,
który znajdował się nieopodal, lecz gdy tylko otrzeźwiałam, natychmiast
powróciłam wzrokiem do miejsca, w którym dosłownie minutę temu, znajdował się
motorzysta. Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam. Uważnie prześledziłam każdy
nawet najmniejszy skrawek sali, lecz nigdzie nie spostrzegłam szatyna. Ale
przecież przed chwilą tam był.
Mogłabym przysiąc, że go widziałam. To wydawało się naprawdę
realne. A może to moja wyobraźnia płatała mi figle? Teraz już nie byłam taka
pewna, czy to nie aby jakieś zwidy. Czyżbym oszalała? Chyba jednak za dużo
myślałam o tajemniczym psychopacie.
- Coś się stało? - przywrócił mnie do rzeczywistości Brad. W
końcu przestałam obserwować otoczenie i skupiłam się tylko na szatynie. W
odpowiedzi na jego pytanie, pokręciłam przecząco głową. Próbowałam zapomnieć o
motorzyście, lecz było to wręcz niemożliwe do zrobienia. Dlaczego po prostu nie
mogę wymazać go z pamięci?
- Jak się bawisz? - kontynuował rozmowę chłopak. Na
szczęście przy barze nie było zbyt wiele osób, więc mogliśmy na spokojnie
porozmawiać.
- Nawet dobrze, pomijając fakt, że moja przyjaciółka ma tyle
siły, że mogłaby tańczyć tak do rana - wyżaliłam się mu, nawet zapominając o
tym, że jeszcze niedawno brakowało mi przy nim słów. Poczułam się trochę
swobodniej niż ostatnio. Może dlatego, że alkohol w moich żyłach zaczął
działać?
- Hmm... może w końcu się zmęczy. Trzymam kciuki- usłyszałam
śmiech Brada i poczułam, jakbyśmy znali się od dawna. Wiedziałam, że dziwnie to
brzmi, ale w tak krótkim czasie, naprawdę go polubiłam.
- Ej Amelia! Chodź do mnie! - znikąd obok mnie pojawiła się
Julie, która cały czas podrygiwała w rytm muzyki. Z jej oczu i przebiegłego uśmieszku wyczytałam, że ma zamiar porwać mnie do tańca i nic jej w tym nie powstrzyma.
Zanim zaczęła ciągnąć
mnie na parkiet, poprosiłam szatyna o telefon, na którym zapisałam mu swój
numer. W przypływie odwagi, robiłam różne rzeczy. Czasami były one nawet bardzo
głupie.
W głębi ducha cieszyłam się, ponieważ, gdy to zrobiłam, chłopak od razu
się uśmiechnął, więc miałam nadzieję, że skorzysta z kontaktu do mnie.
Następnie rzuciłam krótkie cześć i dałam się prowadzić Jul.
To na pewno jest jedna z najlepszych nocy w moim życiu.
~*~
Wróciłam do domu, gdy na zegarze wybiła godzina czwarta.
Byłam padnięta, a wszystko to działo się dzięki Julie i jej cudownemu tekstowi:
"Jeszcze jedna piosenka, proszę". Takim sposobem dałam się namówić na
kilkanaście utworów, które, według mnie, trwały zbyt długo. Chociaż byłam
naprawdę zmęczona, to czułam się szczęśliwie.
Nie miałam już na nic siły, więc opadłam na moje łóżko i od
razu odpłynęłam.
W końcu za kilka godzin czeka mnie spowiedź przed
przyjaciółką.
Mam nadzieję, że będzie mi ona w stanie pomóc, bo już
wariuję.
___________________
Tak! Udało mi się dodać rozdział w Sylwestra!
Więc od razu będę mogła złożyć wam życzenia ♥
ALE zacznijmy od czegoś innego...
Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podoba :)
Już niedługo szykuję coś mocniejszego (wiecie o co chodzi).
Tą część pisałam niedawno, bo w święta... wiecie jak w święta... nic się nie chce :D
I przy okazji dziękuję zespołowi The Neighbourhood za piosenkę Sweater Weather, bo rozdział powstał, słuchając właśnie tego utworu ♥
CZAS NA ŻYCZENIA!
W dzisiejszym dniu: udanej zabawy w gronie przyjaciół i opicia Piccolem ;D
A na Nowy Rok życzę, aby każda chwila była niezapomniana i wyjątkowa,
abyście odnieśli jeszcze więcej sukcesów niż dotychczas, a wasze marzenia były choć po części spełnione. Oczywiście nie może zabraknąć przy tym uśmiechu na twarzy - pamiętajcie!
Kocham was! ♥
abyście odnieśli jeszcze więcej sukcesów niż dotychczas, a wasze marzenia były choć po części spełnione. Oczywiście nie może zabraknąć przy tym uśmiechu na twarzy - pamiętajcie!
Kocham was! ♥
Aww boskie. :D Uwielbiam to opowiadanie. :3 Już nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny. :*
Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku. :*
Rozdział świetny :3 Czekam na nexta i także życzę udanego nowego roku :D
OdpowiedzUsuńOraz zapraszam do mnie ;)
http://onedirectionfanfictiondirectioner.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów u mnie http://czarnykruk.blogspot.com/2014/12/pierwsza-nominacja-do-liebster-blog.html
Świetny post :-D
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się, kiedy obiecana akcja się rozwinie ;-)
A motocyklista był i nie podszedł? :-(
No cóż, zobaczymy ja to się dalej potoczy
Tobie też wszystkiego dobrego w roku 2015. Dużo weny ichęci do pisania
Zapraszam do mnie:
itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
xxx
ooo :) tylko czemu ten motocyklista tak szybko zniknal? i Scott, hmm...
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial :)
zycze weny i wszystkiego dobrego w Nowym Roku <3
Są emocje:) czyta się bardzo dobrze, czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńTen motocyklista.... nie ogarniam xD Wspaniały fragment mówiący o pierwszej miłości. Scott to dupek, naprawdę. Co się z nim stało?!
OdpowiedzUsuńWspominałam Ci, że zakochałam się w Twoim szablonie? :D
PS. U mnie nowy rozdział :)
http://zaprzysiezeni.blogspot.com/
Dosłownie przed chwilką skończyłam czytać wszystkie rozdziały, haha :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo wciąga, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :3
Znalazłam kilka błędów, ale nie będę się czepiała, w końcu sama piszę ;)
Mam nadzieję, że Twój Sylwester był udany ;) Życzę szczęśliwego Nowego Roku :D
p.s. boski szablon ♥
http://this-way-or-another.blogspot.com/
Świetny post .
OdpowiedzUsuńhttp://adunia-dusia.blogspot.com/ . Zaobserwujesz ?
Przeczytałam tak jak obiecałam. Naprawdę podoba mi się to opowiadanie i w jaki sposób piszesz. Możesz być pewna, że będę tu zaglądała.
OdpowiedzUsuńWitam! Zostałaś nominowana przez nas do Liebster Blog Award. Nie wiem czy bierzesz w tym udział, a więcej informacji u nas :)
OdpowiedzUsuńhttp://lithium-bad.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html
Pozdrawiamy i życzymy weny :)
Bardzo interesujące. Z niecierpliwością będę wyczekiwać następnych rozdziałów. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńZapraszam także na better-together-ff.blogspot.com
zostałaś nominowana do LA więcej informacji na http://love-you-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDopiero to znalazłam i zakochałam się:) Nie mogę się doczekać czwartego rozdziału, pozdrawiam cieplutko. Życzę dużej weny. Mam nadzieję, że w wakacje będziesz dużo pisała, bo to opowiadanie uwierz jest naprawdę GENIALNE. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuń*wakacje- ferie.
UsuńSorka pomyliłam się XD
"Coś mocniejszego". Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńFałszywy przyjaciel to coś okropnego. Mam na myśli Nicol. Jest śliczna (patrząc na gif), ale nawet to nie zmieni faktu, że jej nie lubię.
Rozdział mi się podoba. Fajnie przeplatasz opisy z dialogami, przez co ani nie zanudzasz brakiem akcji, ani też nie piszesz dialogów, w których ciężko się połapać kto co mówi.
Oby tak dalej!
Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
"Potrafiłam przez głupią sprzeczkę z Julie, zamknąć się w pokoju i samotnie wpatrywać się w gwiazdy." - w tym momencie przecinek jest zbędny :)
OdpowiedzUsuńNo no, ciekawa sytuacja. Były Amelii w klubie razem z nią. Swoją drogą bardzo dziwnie się zachowywał moim zdaniem, naprawdę. Jakoś tak... No jednak dziwnie. Jakby jej nie mógł zostawić w spokoju, pójść sobie, czy coś... Po co nawiązywał w ogóle rozmowę, skoro i tak właśnie skończyło się to kłótnią? Cieszę się, że to co było między nimi jest przeszłością. Mimo, że miał ładne imię, bo SCOTT <3 Teen Wolf i wgl, mega jazda, mwhah <3 No ale xD Wolę tajemniczego typa od motorku xD
No i znowu widzimy go. Znaczy się. Amelia go widzi. W tym samym klubie. To jest bardzo dziwnie, że spotyka go ciągle na swojej drodze. Jakby był jakimś jej prześladowcą... Może jest? Czego on w ogóle od niej chce?
I cóż to za tajemniczy Brad? Hm... Zaciekawiła mnie jego osoba. Mam nadzieję, że pojawi się w kolejnych rozdziałach i, że będzie go troszkę więcej, żebym mogła go bardziej poznać :)
Ale trochę mi się to wydało dziwne, że Amelia po tak krótkiej, w zasadzie rozmowie o niczym stwierdziła, że czuje się tak, jakby znała Brada od dawna. Jednak inaczej by musiała taka rozmowa wyglądać, ale to chyba tylko w moim mniemaniu ;p
Lecim dalej ^^