niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 13

Nie miałam pojęcia, ile czasu spędziłam skulona na ławce w pobliskim parku, ale nie wydawał się on zbyt długi. Nie wszystkie sprawy zdążyły być przemyślane i rozwikłane, gdyż moją samotność przerwał nie kto inny tylko motocyklista. Po tym jak poczułam rękę na ramieniu, podniosłam głowę i napotkałam jego zmartwione oczy. Widząc łzy na moich policzkach, przysiadł obok i wziął mnie w swoje objęcia, głaszcząc delikatnie po plecach.

- Co się stało? - spytał, wyraźnie poruszony i zdziwiony moją reakcją. Sama byłam zaskoczona, ale czasem emocje sprawiały, że zachowywałam się irracjonalnie. Robisz coś, a potem nie masz pojęcia, jak do tego doszło. Dziwne, prawda?

Ostatnie tygodnie zmieniły mnie, naprawdę zmieniły. Ten strach, ciągłe obawy sprawiły, że już się nie poznawałam. Z wesołej, energicznej i może trochę spóźnialskiej dziewczyny stałam się smutnym, zagubionym człowiekiem, stale martwiącym się o swoją przyszłość i przyszłość najbliższych. Mimo wszystko walczyłam.  Chodziłam do pracy, spotykałam się z przyjaciółmi, zajmowałam siostrą. Dla nich próbowałam być tą starą Amelią, pełną życia i głupich pomysłów. Starałam się żyć normalnie, choć czy takie życie można nazwać normalnym? Każdy uśmiech, każde radosne spojrzenie kosztowało tak wiele. Gromadzone przez tyle emocje, co jakiś czas musiały w końcu ze mnie wypłynąć. A najgorsze było to, że tego nie kontrolowałam, tak jak teraz i zdarzało się to prawie zawsze przy Danielu. Właśnie przy nim powinnam być szczególnie twarda.

- Czy... czy to kiedy...kolwiek się skończy? - odpowiedziałam pytaniem, cichutko łkając. Przez chwilę nawet myślałam, że usłyszę to, czego tak bardzo pragnęłam. Chociaż czy te kilka słów naprawdę by mi pomogły? Potrzebowałam mojego dawnego życia, którego wcześniej nie doceniałam. Byłam taka głupia, że narzekałam nawet na drobnostki- małe niepowodzenia w codzienności. Ile bym dała, aby powrócić do tych chwil...

- Obiecuję ci, że tak - zapewnił mnie szatyn, umieszczając swoje usta na moim czole. Ten malutki gest i kilka słów sprawiło, że uwierzyłam w to. On zawsze wiedział, jak mnie pocieszyć. W jego towarzystwie czułam się... bezpieczna. W końcu to on mnie chronił, narażał swoje życie. Powoli zaczynałam się od niego uzależniać, co było niedopuszczalne. Im częściej próbowałam odgonić tą myśl od siebie, tym bardziej wydawała się ona prawdziwa.

- Ale teraz nie mogę pozwolić na to, byś została sama. Zamieszkasz ze mną przez jakiś czas, okej? - zaproponował znienacka, całkowicie mnie zadziwiając. Widocznie miał już ułożony plan, nad którym myślał od jakiegoś czasu i nic mi nie powiedział. Ten błysk w oku świadczył, że doskonale wiedział, co robił. Natomiast ja nie byłam taka pewna. Nie teraz. Nie w obecnej sytuacji.

- Nie mogę zostawić Linsey i rodziców. Nie powiem im przecież, że przeprowadzam się do chłopaka, którego znam dwa-trzy miesiące. Chyba by mnie w domu zamknęli- zażartowałam, chcąc rozluźnić sytuację, ale trochę mi nie wyszło. Mój śmiech nie zabrzmiał tak jak powinien, a na twarzy pojawił się lekki grymas. Musiałam wyglądać co najmniej żałośnie.

- Wymyślimy coś. Równie dobrze możesz wkręcić w to Julie- oznajmił chłopak, próbując zmienić moją decyzję. Jednak ja pozostałam nieugięta. Nie chciałam wciągać kogokolwiek w to bagno. To była moja sprawa i tak miało pozostać.

- Nie. Poza tym mam już pomysł- odpowiedziałam pewna siebie.
Yyy...prawie pewna, bo została jedna malutka drobnostka, która mogła się nie udać.

~*~
Stałyśmy z Linsey przed drzwiami naszego domu i czekałyśmy na Daniela, który sprawnie wypakowywał swoją walizkę. Zajęło mu to dosłownie chwilę, więc zaraz wchodziliśmy już do środka. Moje zdenerwowanie diametralnie wzrosło, gdy ujrzałam rodziców, którzy siedzieli przy stole w kuchni. Biorąc pod uwagę porę dnia, pewnie jedli obiad. Gdy nas zauważyli, od razu wstali i przygarnęli nas do siebie. Mama lekko mnie przyduszała, a tata wziął na ręce Lins. Jak ja kochałam te nasze pieszczoty i rodzinne przytulanka.

- Jak dawno was nie widzieliśmy- zaczęła rodzicielka, rozluźniając swój uścisk. W końcu mogłam spokojnie odetchnąć. Uśmiechnęłam się do niej, bo też bardzo mi ich brakowało przez te kilka dni. Niestety w tym miesiącu byli dosłownie rozrywani przez swoje prace i mieli dużo na głowie. Nie winiłam ich za to, bo tak wiele dla nas robili. 

- A kim jest ten przystojny chłopak? - zapytała mama, zerkając przez moje ramię i uśmiechając się przyjaźnie. Od razu odwróciłam się w stronę szatyna, który podszedł bliżej, zostawiając w holu swoje bagaże.  

- Mamoo- odparłam zażenowana jej reakcją. Co ja z nią miałam? Czasami zachowywała się, jakby była w moim wieku, a ja musiałam ją stopować. Jednak to najbardziej w niej kochałam. Motocyklista zaśmiał się na naszą krótką wymianę zdań, a ja razem z nim. 

- To Daniel, mój przyjaciel. Jego tata ... - rozpoczęłam przedstawianie chłopaka i  zacinając się już na początku. Miałam ogromną pustkę w głowie. Wyobraźnia chyba przestała działać. Poza tym nie byłam zbyt dobra w kłamstwie, więc ogarnęła mnie podwójna presja.

- ... wyjechał za granicę na tydzień w sprawach służbowych... - szatyn uzupełnił moją wypowiedź, sprawiając wrażenie prawdomównego. Gdybym nie znała obecnej sytuacji, na pewno bym mu uwierzyła. Byłam ciekawa, gdzie się tego nauczył lub czy robił to aż tyle razy.

-... i wysłał go do cioci. Niestety nie zastał jej w domu, więc teraz nie ma gdzie się podziać. Pomyślałam siebie, że mu pomożemy, bo przecież mamy wolny pokój i... Oczywiście to tylko na kilka dni - skończyłam, robiąc maślane oczka do rodziców. 
Odetchnęłam głęboko, gdyż wszystko poszło zgodnie z planem, a ja nie palnęłam nic głupiego. Byłam z siebie dumna i to jak. Teraz tylko werdykt, którego tak się obawiałam. Po tym jak rodzice znacząco na siebie popatrzyli, głos ponownie zabrała moja rodzicielka.

- Oczywiście, kochanie. W końcu twoi znajomi są tu mile widziani - mama podkreśliła ostanie słowa, kładąc przy okazji rękę na ramieniu Daniela. Chciała go pewnie w ten sposób pocieszyć i sprawić, by czuł się tutaj, jak u siebie. Jeśli ktoś powiedziałby, że anioły nie istniały, moja mama była najprawdziwszym dowodem. To najcudowniejsza i najcieplejsza kobieta na ziemi. 

- Śpicie osobno i bez żadnych wybryków- tym razem odezwał się zatroskany tata, który teraz mierzył wzrokiem trochę przestraszonego motocyklistę. Czy instynkt ojcowski musiał włączyć się w tej chwili? Mało by brakowało, a wybuchłabym śmiechem. Na szczęście, nie tylko ja, bo mama też się powstrzymywała. Tu nie dało się być poważnym. 

- Tak jest panie Collins. Jestem ogromnie wdzięczny za przenocowanie mnie, więc nie zamierzam się wychylać- chłopak dał swoje słowo i już myślałam, że zaraz zasalutuje jak w wojsku. Ich relacja była na poziomie porucznik- żołnierz. Natomiast główne zasady to: "Rób co ci każe, bo będzie źle" i "Jak skrzywdzisz moją Amelcię, możesz kopać sobie grób".

- Cieszę się, mogąc to słyszeć - sztuczny uśmiech zagościł na twarzy taty, który obecnie przechodził samego siebie. Nigdy nie widziałam go w takiej odsłonie. Pewnie po przejściach ze Scottem stał się bardziej ostrożny odnośnie znajomych swojej córci. To było nawet słodkie, co nie oznaczało, że mi się podobało. Może trochę...

- James! - rodzicielka upomniała "pana porucznika", a on by zachować odrobinę męskiej dumy, wyszedł z uniesioną głową. Gdy opuścił pomieszczenie, wszyscy zaczęliśmy chichotać. Wszyscy oprócz Daniela, który stał sparaliżowany, nie rozumiejąc, co przed chwilą zaszło. Nikt z nas nie wiedział. Mężczyźni to naprawdę skomplikowane maszyny. 

 -Idźcie już dzieciaki i przyjdźcie później coś zjeść- dodała mama, biorąc Linsey za rękę i znikając za ścianą, prowadzącą do salonu, gdzie prawdopodobnie przebywał tata - strażnik mojego serca.

~*~
Zapukałam do drzwi motocyklisty, znajdujących się naprzeciwko moich i czekałam na odpowiedź. Po usłyszeniu głośnego 'proszę', wdreptałam do wnętrza pokoju, mając na stopach ukochane kapcie w krówki. Zauważając szatyna jedynie w dolnej części garderoby, odwróciłam wzrok i pozwoliłam dokończyć mu zakładanie t-shirtu. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu chłopaka i moich ogromnych rumieńców. Zanim jednak zaczęłam mówić, w jakiej sprawie przyszłam, koniecznie musiałam zwilżyć wargi, które teraz wydawały się być jak wielka pustynia.

- Yyym... Chciałam z tobą porozmawiać - rozpoczęłam nieśmiało, patrząc na własne palce, woląc je niż mojego rozmówcę. Po postu czułam się niepewnie w temacie odkrywania mrocznych tajemnic. Zawsze mogłam posunąć się ten jeden krok za daleko i zniszczyć naszą "relację".

- Więc siadaj- Daniel wskazał na brzeg łóżka i gdy już się wygodnie usadowiłam, sam do mnie dołączył, oczekując na dalszych rozwój zdarzeń. Potrzebując nowej dawki powietrza, wzięłam głęboki wdech, który jednocześnie dał upust emocjom. Mogłam zaczynać.

- Cały czas chcesz, żebym ci zaufała. Wiesz, że zaufanie wiąże się ze szczerością?- zadałam pierwsze, kluczowe pytanie, którego celem było otwarcie tego skrytego w sobie chłopaka. Ktoś w końcu musiał to zrobić. Padło na Amelię. W głębi ducha przeczuwałam, że właśnie dzisiaj wszystkiego się dowiem. Czy byłam gotowa na to "wszystko"? Zdecydowanie nie. 

- Rozumiem. Pytaj - zachęcił mnie uśmiechem, co wzmocniło moją pewność siebie. Nie zamierzałam owijać w bawełnę, bo za tym nie przepadałam. Trzeba mówić raz, a konkretnie.

- Widziałam u ciebie zdjęcie, które przedstawiało czwórkę dzieci. Jedno było podobne do ciebie, tak jak i dziewczynka obok - powiedziałam, nie odrywając wzroku od motocyklisty w celu obserwowania jego reakcji. Przy okazji starałam się wyczuć kłamstwo. W filmach robili to wyjątkowo dobrze, więc chciałam się przekonać, czy też tak potrafię. Jednak jedynym, co zobaczyłam był ten sam uśmiech i lekkie rozczarowanie w oczach szatyna. Czyżbym coś ominęła?

- To ja i moja siostra Olivia - wyjaśnił, przerywając na chwilę nasz kontakt wzrokowy, by przejechać ręką po swoich włosach. Widziałam, że mówiąc o tym, cały się spiął, więc nie chciałam na razie poruszać sprawy jego rodziny. Należało wycofać się z tego zaminowanego pola na bezpieczną odległość i przybyć dopiero z odpowiednim wyposażeniem. 

- Czyli stąd inicjały D. i O., a pozostała dwójka?- zmieniłam temat, starając się nie zahaczać o tematy zakazane. Czułam, że powoli dochodzę do prawdy. Nie chciałam tego zepsuć swoją diabelską ciekawością.

- Chodzi ci o A. i W. ? - upewniał się, na co pokiwałam twierdząco głową. Właśnie miałam poznać, kim była dziewczynka z mojej pamięci, bo na pewno gdzieś już ją widziałam. To wydawało się mega dziwne.

- Nic nie pamiętasz? - dopytywał Daniel, a gdy zobaczył moje zdziwienie, cicho westchnął. Coś ukrywał. Na pewno coś ukrywał. Może nie byłam wybitnym detektywem, ale każdy by to zauważył.

- Myślałem, że po zobaczeniu wspólnej fotografii sobie przypomnisz. Kojarzysz małą blondynkę?- zapytał, a przed oczami stanął mi obraz drobnej dziewczynki z niesamowicie zaraźliwym uśmiechem. Pamiętałam ją dokładnie. Chyba jako jedyną z całej czwórki. Tak jakoś pozostała w mojej głowie ma dłużej.

- Mhm. Wyglądała znajomo - potwierdziłam słowa szatyna, nie przypuszczając, że za chwilę usłyszę odpowiedź, która wprawi mnie w osłupienie. Kto by pomyślał, że wszystko potoczy się w takim kierunku. Ja na pewno nie

- Bo to TY.

______________________
MERI KRISTMAS EWRIŁAN! ♥
Wieeem, że już wszystkie PREZENTY odpakowane, ale macie JESZCZE JEDEN ode mnie :) Taki malutki i skromniutki, bo na więcej nie było mnie stać xd To wszystko przez ograniczony fundusz !!
Teraz spóźnione życzonka? NIECH BĘDZIE! 
Więc wszystkiego DOBREGO! (mogłabyś się bardziej postarać xP )
WIĘĘĘC zdrowia, kaski, miłości, wiecznych przyjaźni, spełnienia marzeń i osiągnięcia w życiu tego, czego będziecie tylko chcieli ;) Oczywiście też szczęścia, bo człowiek zadowolony to człowiek spełniony. I PAMIĘTAJCIE, żeby doceniać to, co macie, bo właśnie "to" jest NAJWIĘKSZYM skarbem ♥ Ja codziennie się o tym przekonuję :3
Nie będę pisać więcej, bo wyjdą jakieś bzdury po tym, jak prawie cały dzień spędziłam przed ekranem telefonu, ogarniając rozdział i pochłaniając masę mandarynek. NIE POLECAM! xd

JEŚLI CHODZI O 13 too taka dziwna. Nie wiem czemu, ale tchnęło mnie na ŻOŁNIERSKIE porównania. Chyba do wojska w końcu pójdę :P Oczywiście nie mogło zabraknąć KONFRONTACJI tatusia z Danielkiem. Jeśli choć w malutkim stopniu, ale takim maciupcim Wam się SPODOBAŁO to wiecie co zrobić kochani <3

NA KOŃCU (oczywiście nie dlatego, że jest to mniej ważne czy coś, po prostu tak wyszło :D żeby nie było ci smutno, napiszę dużymi literami :) ) CHCIAŁABYM BAAAAARDZO PODZIĘKOWAĆ CUDOWNEMU DUSZKOWI, KTÓRY PAMIĘTAŁ O ROCZNICY BLOGA ♥ (choć szczerze sama zapomniałam kiedy to dokładnie xd) DZIĘKI TOBIE POCZUŁAM, ŻE TEN BLOG DLA NIEKTÓRYCH NAPRAWDĘ WIELE ZNACZY ♥ DLATEGO POSTARAM SIĘ JAK NAJMNIEJ WAS ZAWODZIĆ I SZCZEGÓLNIE CIEBIE ANONIMKU ♥ (szkoda tylko, że nie wiem kim jesteś ;) )

Dziękuję też za nowe nominacje do LBA <3 Dzisiaj już chyba nie dam rady ich nadrobić, ale postaram się jutro :3
Ps.: O kurczaki jak się rozpisałam *o* I tak tego nikt do końca nie przeczyta... Weźcie chociaż to ostatnie pogrubione xd