~*~
Od dziwnego zajścia przed domem minęło sześć dni, a
tajemniczy psychopata w ogóle się nie odzywał. Żadnych telefonów, wiadomości
czy niespodziewanych spotkań. Może dał sobie już spokój? Tylko czy takie osoby
jak on tak łatwo odpuszczają?
Miałam nadzieję, że w
najbliższym czasie nie zobaczę tego wkurzającego gościa. Z jednej strony się go
bałam, bo zachowywał się jak agresywny dupek, który chciał wszystkich sobie
podporządkować. Jeśli ktoś, w tym wypadku ja, mu się sprzeciwiał, wpadał w
furię. Choć z drugiej strony wątpiłam w groźby chłopaka, bo nie wydawały mi się
realne. Przecież on nie jest seryjnym zabójcą. W każdym razie nie mogłam
sobie wyobrazić jego w tej roli.
W mojej głowie zaczęło pojawiać się wiele różnych, także
najmroczniejszych scenariuszy. Nie mogłam skupić się na piosence, która leciała
w słuchawkach. W czasie powrotu ze szkoły, zawsze odtwarzałam swoją ulubioną
playlistę, a teraz nawet nie zwracałam uwagi na melodię, która do mnie docierała.
Dlatego, by zagłuszyć zwariowane myśli, maksymalnie pogłośniłam piosenkę. W tym
momencie liczyła się tylko muzyka, która raniła moje bębenki słuchowe. Zatraciłam
się w niej tak, że nie zauważyłam, kiedy byłam prawie w domu. Cały czas szłam
ze spuszczoną głową i wybijałam rytm kolejnych melodii. W końcu znalazłam się
na drodze, gdzie kilka dni temu spotkałam motorzystę.
Przeszłam kilka
kroków, gdy usłyszałam ostry pisk opon - coś jakby deja vu. Następnie ktoś popchnął mnie do przodu z
wielką siłą. Upadłam na ziemię po
drugiej stronie ulicy. Natomiast osoba, która to zrobiła, leżała na mnie. Słuchawki
spadły z moich uszu, a z oddali rozpoznałam charakterystyczny warkot samochodu,
który zaraz ustał. Moja głowa przygnieciona była do ziemi, więc niczego nie
widziałam . Po chwili mój wybawca zszedł ze mnie, a ja mogłam się odwrócić.
Zobaczyłam znajomego chłopaka oraz zdenerwowanego kierowcę, który szybko
pojawił się obok.
- Nic się pani nie stało? – spytał mężczyzna około
czterdziestki. Na jego głowie nie znalazłam ani jednego włosa, a niebieskie
oczy bardzo się wyróżniały. Zauważyłam, że był tak samo przestraszony jak ja.
Pewnie powinnam mu coś odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły w moim gardle. Byłam
naprawdę zdezorientowana, więc tylko pokiwałam twierdząco głową. Czułam się jak
w jakimś chorym śnie i czekałam na moment, gdy się obudzę. Wszystko wydawało
się takie nierealne.
Wiedziałam, że jestem wielką niezdarą, ale dotychczas
ujawniało się to w stłuczonych kubkach i zgubionych kluczach. Natomiast obecna
sytuacja była poważniejsza. Przez moją nierozwagę, a także i głupotę, prawie
straciłam życie. Gdyby zdarzyło się to pierwszy raz, można by pomyśleć, że to
czysty przypadek. Ale drugi?
-Nie kurwa, zupełnie nic! – słowa mojego wybawcy- nachalnego
motorzysty wyrwały mnie z transu. Przez chwilę naprawdę zapomniałam, gdzie się
znajduję.
- Prawie ją zabiłeś i jeszcze się pytasz?! – psychopata
stanął między mną, a przerażonym kierowcą. Przypuszczałam, że szatyn nie
ustąpi, więc musiałam zadziałać. Przecież
całej sytuacji byłam winna ja.
- Ale ja nie chciałem… To ona… - próbował wytłumaczyć się
mężczyzna. Naprawdę było mi go żal, bo w starciu z motorzystą, miał marne
szanse.
- Naprawdę nic się nie stało – w końcu się odezwałam, starając się załagodzić
sytuację. Podeszłam bliżej kierowcy i lekko się uśmiechnęłam.
- To nie była pana wina. Proszę już lepiej iść – zwróciłam
się ponownie do czterdziestolatka. Na szczęście nic nie mówiąc, posłuchał mnie.
Odprowadziłam go wzrokiem do momentu, gdy czarny samochód zniknął za zakrętem.
W duchu przygotowywałam się na najgorsze. Nie miałam pojęcia, jak na zaistniałą
sytuację zareaguje motorzysta, po którym można się spodziewać wszystkiego.
- Co ty robisz?! Dlaczego pozwoliłaś mu odjechać? –
chłopak odwrócił mnie w swoją stronę. Z jego oczu mogłam wyczytać, że był
naprawdę wkurzony.
- Bo to moja wina, nie jego – odpowiedziałam w miarę
spokojnie, choć w głębi drżałam ze strachu.
- Masz rację! W końcu to ty jesteś pieprzoną idiotką!
Mogłabyś podnieść swoją szanowną główkę i rozejrzeć się, czy akurat coś nie
jedzie. Zapamiętaj, że droga nie należy tylko do ciebie! – zaatakował
mnie słowami, a ja, chyba po raz pierwszy, przyjęłam je z pokorą.
Chłopak miał
rację, bo gdybym uważała, wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie zamierzałam się
z nim nawet kłócić, gdyż to dzięki niemu byłam cała i zdrowa. Nie wiem, czy
uszłabym z życiem, gdyby nie tajemniczy szatyn. Ratując prawie obcą sobie
dziewczynę, musiał wykazać się wielką odwagą.
- Czemu milczysz, do cholery?! – warknął, sprowadzając mnie
ponownie do rzeczywistości. Przestraszona spojrzałam w jego gniewne oczy. Przez
chwilę spostrzegłam w nich przebłysk jakby współczucia, lecz zaraz zamienił się
on w coś gorszego – złość.
- Przepraszam – powiedziałam cicho i natychmiast spuściłam
głowę, by przyglądać się swoim butom. Cała pewność siebie, która pojawiła się
przy spotkaniach z motorzystą, zniknęła. Doznałam szoku, bo nie spodziewałam
się, że agresywny psychopata jest zdolny do okazywania pomocy drugiej osobie.
- Co? – spytał zdezorientowany. - Chcesz wywołać u mnie
wyrzuty sumienia? Aż tak głupi to nie jestem! – prychnął, przyprawiając
moje ciało o dreszcze. Nie miałam na tyle odwagi, by podnieść wzrok.
- Ja… naprawdę przepraszam – powtórzyłam trochę głośniej,
jednak nie za bardzo pewnie. W odpowiedzi usłyszałam śmiech chłopaka, który
spowodował, że w końcu na niego spojrzałam.
- Liczyłem bardziej na jakieś dziękuję – oznajmi, nadal
rozbawiony obecną sytuacją.
Moja cierpliwość dobiegła końca. Wiem, że powinnam być wdzięczna
chłopakowi za ratunek, ale wszystko ma swoje granice, a on je przekroczył. Czy
chciałam znowu się z nim kłócić? Nie. Nawet nie miałam na to siły. Jednak jeśli
otoczenie nie daje innego wyjścia, musisz się przystosować. Właśnie tak było w
tym wypadku. Nie zamierzałam stać bezczynnie i tylko przyjmować ciosy.
Motorzysta uważał, że wszystko mu wolno, więc koniecznością było włączenie
zachowania obojętnej suki. Nie lubiłam tego robić, ale szatyn nie dał mi
wyboru.
- Dziękuję! Zadowolony? – podniosłam głos, myśląc, że może
to poskutkuje. Tymczasem moje słowa podziałały na chłopaka w drugą stronę, gdyż
jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Powiem ci, że tak, ale byłbym szczęśliwszy, gdybyś w
ramach rekompensaty poszła ze mną na randkę – na jego twarzy pojawiła się mała
oznaka triumfu. Czy on kiedykolwiek przestanie być takim aroganckim dupkiem?
- Chyba śnisz – odpowiedziałam cynicznie. Motorzysta dobrze
wiedział, że go nie znosiłam, więc by zrobić mi na przekór, wymyślił to głupie
spotkanie. Nie zamierzałam mu ulec po tym, jak się wobec mnie zachowywał.
Zresztą nie znałam go ani nic o nim nie wiedziałam.
- Księżniczka zaczyna gwiazdorzyć? – spytał, a przy tym
cwaniacko się uśmiechnął. Właśnie to sprawiało, że miałam ogromną ochotę mu
przywalić.
- Przestań mnie tak nazywać! – wkurzyłam się, bo chłopak
zawsze się ze mną drażnił. Powinnam nie zwracać na to uwagi, lecz ignorowanie
ciętych uwag czy przezwisk było bardzo trudne.
- Będę tak robił, dopóki się nie zgodzisz, księżniczko –
zaakcentował mocniej ostatnie słowo. Po raz kolejny udało mu się wyprowadzić
mnie z równowagi, co potrafi tylko niewiele osób. ‘Nie okazuj zdenerwowania, bo
to może cię zgubić’ – podpowiadał mój mózg.
- Możesz sobie pomarzyć, kochasiu – tym razem to ja się
zaśmiałam. Szatyn natychmiast zamilkł, a w jego oczach zaobserwowałam ponowną
zmianę nastroju - powrócił ten mniej przyjazny, a wręcz agresywny psychopata.
- Przesadziłaś, nazywając mnie jakimś pieprzonym
kochasiem! Przewróciło ci się w główce?! – wykrzyknął nagle, co spowodowało,
że aż się wzdrygnęłam. Dlaczego nadal dziwiły mnie te jego niespodziewane
wybuchy złości? W końcu powinnam już do tego przywyknąć. W towarzystwie motorzysty, normalna rozmowa,
w każdej chwili mogła obrócić się o 180
stopni.
- Raczej tobie – odgryzłam się, nie dając tak łatwo za
wygraną.
- Znowu zaczynasz mnie wkurwiać!
- Przepraszam, jaśnie pana – powiedziałam ironicznie, kłaniając
się mu. Nie zważając na konsekwencje, chciałam jak najbardziej dogryźć chłopakowi.
Byłam pewna, że nie ujdzie mi to na sucho, ale w tamtym momencie o tym nie
myślałam. Pragnęłam, aby chociaż raz poczuł się jak ja, gdy atakuje mnie swoimi
słowami.
- Posunęłaś się za daleko – oznajmił nawet łagodnie, ale
wiedziałam, że zaraz wybuchnie. Chwilę później właśnie tak się stało. Szatyn przyparł
mnie do najbliższego drzewa i przygwoździł rękami moje ramiona. Próbowałam się
wyrwać, lecz jego ręce były jak z żelaza.
- Ja ratuję twoją świętą dupę, a ty tak
się odpłacasz?! – kontynuował, a ja
obmyślałam plan ucieczki. Miałam do wykorzystania kilka opcji, a jedną z nich
było zwrócenie na siebie uwagi innych. Szybko jednak z tego zrezygnowałam, bo
nie chciałam, by zbiegli się tu wszyscy sąsiedzi. Byłam pewna, że motorzysta
wymyśliłby jakąś wymówkę i oczarował ich swoim uśmiechem, a mnie uznaliby za
wariatkę. Ale szczerze dziwiłam się, że nasza ostra wymiana zdań, nie wywoła
furory.
- Nie prosiłam cię o pomoc – odparłam obojętnie, jakby
niedawne zajście nie zrobiło na mnie wrażenia. Musiałam jednak udawać, by
stworzyć pozory twardej, silnej dziewczyny, która potrafi poradzić sobie ze
wszystkim.
- Nie mów mi, że wolałabyś umrzeć – psychopata zacieśnił
swoje ręce na moim ciele.
- Wiedząc, że ty będziesz moim wybawcą, tak – prychnęła, aby
umocnić moje słowa.
Czy właśnie tak myślałam? Na pewno nie, ale działałam pod
wpływem niekontrolowanego impulsu. Nigdy nie chciałabym umrzeć przez taką
głupotę. Pragnęłam żyć jak najdłużej, założyć rodzinę i mieć gromadkę dzieci.
- Jeśli bardzo chcesz zginąć, to mogę ci to zafundować za
darmo! – wkurzył się motorzysta. Jego słowa brzmiały bardzo wiarygodnie, więc
trochę się wystraszyłam. Nigdy nie wiedziałam, czego powinnam się po nim
spodziewać. Zupełnie jakby był tykającą bombą, która w każdej chwili może
eksplodować.
- Myślisz, że wszystko ci wolno, ale wyobraź sobie, że mam
gdzieś twoje groźby – skłamałam, mając nadzieję, że chłopak tego nie zauważył. Z
jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji, więc sama nie wiedziałam, co
o tym sądzić.
- Jeszcze zobaczymy – rzekł, puszczając moje ramiona. Następnie
odwrócił się na pięcie i po prostu odszedł.
Kiedy jemu coś nie pasuje, olewa to albo lekceważy, czego
nigdy nie mogę zrobić ja. Gdy nie ma ochoty dalej ciągnąć rozmowy, kończy ją,
ignorując przy tym innych.
On jest panem, którego zachcianki muszą być zawsze
spełniane, a inni tylko cichymi myszkami, które powinny robić to, co rozkaże.
Ja nie zamierzam siedzieć cicho i mu ulegać.
Będę walczyć i zmienię to.
Będę walczyć i zmienię to.
~*~
- Przyjdę po ciebie za godzinę – oznajmiła Julie i
zakończyła połączenie.
Rzuciłam telefon na łóżko i usiadłam na jego skraju.
Westchnęłam, bo dałam się namówić na kolejne wyjście. Tym razem jednak na imprezę.
Nie chodziło o to, że nie lubiłam bawić się czy tańczyć. Po prostu od czasu
zerwania ze Scottem nie chodziłam do żadnych klubów, gdyż przypuszczałam, że będzie
tam też były chłopak wraz ze swoją nową dziewczyną. On wręcz uwielbiał imprezy,
więc często można było go na nich znaleźć. Takie unikanie Scotta trwało trzy
miesiące, aż do dzisiaj. Wszystko dzięki Jul i jej szalonym pomysłom. W końcu
gdyby nie ona, nadal siedziałabym sama w domu i wypłakiwała się w poduszkę. To
właśnie szatynka pomogła mi się podnieść po zdradzie najbliższych mi osób. Jest
dla mnie jak siostra.
Drugim powodem, dla którego wolałam dzisiaj zostać w domu
był fakt, że kilka godzin temu prawie zginęłam i zaliczyłam kolejną kłótnię z
psychicznym motorzystą. Obecnie nadal pamiętałam każdy szczegół z tego
wydarzenia, a kolejne obrazy pojawiały
mi się przed oczami. Miałam już dość stresu, więc to może dobrze, że zgodziłam
się na propozycję Julie.
Ocknęłam się, kiedy zegar ścienny zaczął wybijać godzinę
dwudziestą, co przypomniało mi, że muszę wyszykować się na imprezę. Chciałam
pokazać Scottowi, że nawet bez niego – umięśnionego pakera przy boku, potrafię
wyglądać dobrze, a nawet lepiej. By zrealizować swój plan, ubrałam małą czarną i
wysokie koturny w kolorze sukienki. Następnie zrobiłam trochę mocniejszy niż
zazwyczaj makijaż i rozpuściłam włosy. Wyciągnęłam też czarną skórzana kurtkę i
zeszłam na parter, by tam móc zaczekać na Julie.
Weszłam do salonu i usiadłam
na sofie obok śpiącej Linsey, która zasnęła podczas oglądania bajek. By nie marzła,
przykryłam ją jej kocykiem w króliczki i wyłączyłam telewizor. Gdy to zrobiłam,
z kuchni wychyliła się mama, zaskoczona moją obecnością i strojem, który miałam
na sobie.
- Gdzie ty się wybierasz? – zapytała, lustrując mnie o góry
do dołu. Ona zawsze była nadopiekuńcza i często przesadzała. Na szczęście, te
wszystkie kontrole skończyły się w dniu moich osiemnastych urodzin. Mama dała
mi więcej wolności i nie sprawdzała, gdzie aktualnie się znajduję. Może w końcu
uznała, że jestem na tyle dorosła i odpowiedzialna, żeby o siebie zadbać?
- Julie wyciąga mnie do klubu – odpowiedziałam, patrząc na
zatroskaną rodzicielkę.
- Tylko uważajcie na siebie.
- Jasne, że będziemy – zapewniłam mamę, by zbytnio się nie
martwiła.
Widząc jej niepewną minę, chciałam jeszcze potwierdzić moje słowa,
lecz przeszkodził mi w tym dźwięk otwieranych drzwi. Ruszyłam do przedpokoju,
by powitać przyjaciółkę. Wyglądała naprawdę pięknie. Jej brązowe włosy
kontrastowały z jasną sukienką, a włosy spięte w koczek dodawały uroku. Po
chwili wzajemnego wpatrywania się w siebie, wyszłyśmy na zewnątrz, oczywiście
wcześniej żegnając się z moją rodzicielką. Poczekałyśmy na odpowiedni autobus,
po czym do niego wsiadłyśmy.
- Julie muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, kiedy byłyśmy
prawie na miejscu.
Zamierzałam opowiedzieć jej o dziwnych zajściach z
motorzystą, bo może w jakiś sposób pomogłaby mi się z tym uporać. Ufałam
przyjaciółce bezgranicznie i wiedziałam, że potrafi obiektywnie ocenić
sytuację, czego mi było trzeba. Niestety nie zdążyłam tego zrobić, bo stanęłyśmy
przed jednym z najlepszych klubów w Detroit. Już przed wejściem panował wielki
harmider, a co dopiero w środku.
- A może to zaczekać do jutra? – zapytała szatynka, gdy
stanęłyśmy w kolejce, by dostać się do środka.
- Pewnie – starałam się przekrzyczeć ludzi i muzykę, która
wydostawała się z klubu. Po krótkim namyśle stwierdziłam, że dobrze będzie
porozmawiać na spokojnie, a nie wśród krzyczących tłumów.
Pół godziny później znajdowałyśmy się już wewnątrz. Od
samego początku towarzyszyła nam ciemność. Tylko niektóre lampki przy barze i
stolikach oświetlały pomieszczenie. Z głośników leciała głośna muzyka, a masa ludzi
na parkiecie podrygiwała w jej rytm, próbując pochwalić się swoimi
umiejętnościami tanecznymi. Jak to w dawnych zwyczajach, próbowałyśmy
przepchać się z Julie do baru. Trzymałam się blisko przyjaciółki, nie zważając
na ludzi, którzy się o mnie ocierali. W końcu dotarłyśmy na miejsce i
usiadłyśmy na wolnych krzesłach.
- Co podać? – spytał młody barman, uśmiechając się w moją
stronę. Miał może z dwadzieścia lat i kręcone, brązowe włosy, rozproszone w
różnych kierunkach. Był naprawdę przystojny, a obcisła koszulka ukazywała niemałe mięśnie. Zatopiłam się w jego czekoladowych
oczach i chwilę musiało zająć, zanim się ocknęłam.
- Dwa razy Mojito – zamówiłam, dobrze znając gust Jul. Chłopak
skinął głową i odszedł przygotować nasze drinki, a przyjaciółka szturchnęła
moje ramie, co spowodowało, że na nią spojrzałam.
- Hmm... niezły jest- stwierdziła Julie, puszczając do mnie
oko. Robiła tak, gdy uważała, że jakiś chłopak mnie podrywał. - Zapatrzył się
na ciebie. Nie zmarnuj takiej szansy- poradziła, uśmiechając się i dając znak,
bym do niego zagadała. Ja jednak nie byłam aż taka pewna siebie. Wmawiałam
sobie, że szatyn traktuje mnie jak zapewne wszystkich klientów. W końcu niczym
się od innych nie wyróżniałam.
- Nie dam rady-
szepnęłam do przyjaciółki. Już dawno z nikim nie flirtowałam i zapomniałam, jak
to się robi. Cały czas żyłam dawnym związkiem ze Scottem, więc nie uganiałam
się za innymi chłopakami. Nie było mi to potrzebne. W tej chwili poczułam, że chciałabym
to zmienić, chociaż nie za bardzo wiedziałam jak.
- Po prostu uwierz w siebie – powiedziała, kiedy szatyn
zbliżał się do nas z napojami.
- Mojito dla pięknych pań – chłopak postawił przed nami
drinki i posłał mi olśniewający uśmiech, który odwzajemniłam. Zatrzymał się
obok nas chwilę, więc zamierzałam wykorzystać okazję.
- Dziękuję, przystojniaku – palnęłam bez zastanowienia i
dopiero po wypowiedzeniu tych dwóch słów, uzmysłowiłam sobie jaka to głupota.
Gdybym mogła, najchętniej zapadłabym się pod ziemię. ‘Przystojniaku? Serio? Nie
mogłam wymyślić czegoś lepszego?’ – karciłam się w myślach, ale wiedziałam, że
tego już nie da się odwrócić.
Oderwałam w końcu wzrok od mojego Mojito i niepewnie
spojrzałam na chłopaka. Sądziłam, że ucieknie, czy dziwnie się na mnie spojrzy,
a on tylko stał i śmiał się, ale tak przyjaźnie. Niewiele myśląc, zrobiłam to
samo.
- Jestem Brad – pierwszy odezwał się szatyn, za co byłam mu
wdzięczna. W tym momencie zapomniałam, jak rozmawia się z ludźmi, więc chłopak
był moim wybawicielem.
- Amelia – ledwo co wydusiłam z siebie to jedno
słowo.
- Miło mi cię poznać – dodał, przeczesując ręką swoje
zwariowane włosy, co wyglądało naprawdę uroczo. Uśmiech nie schodził z mojej
ani jego twarzy. Moglibyśmy tak trwać jeszcze przez długi moment, lecz Brad
musiał obsłużyć innych klientów, więc chwilę później zniknął mi z oczu. Miałam nadzieję, że uda nam się ponownie porozmawiać podczas tego wieczoru.
Aby nie siedzieć cały czas przy barze, dokończyłyśmy z Julie
drinki i ruszyłyśmy na parkiet. Choć nie miałyśmy zbyt dużo miejsca, świetnie
się bawiłyśmy. Przetańczyłyśmy może z dziesięć, bardzo długich piosenek, gdy opadłam
z sił. Oznajmiłam przyjaciółce, która całkiem dobrze się trzymała, że idę po
wodę i ruszyłam do znanego mi miejsca.
Schodząc z parkietu, potknęłam się i wpadłam
na jakiegoś chłopaka. Moje szczęście naprawdę mnie zaskakiwało.
- Przepraszam – powiedziałam od razu i prostując się, spojrzałam
na moją "ofiarę". Zesztywniałam, bo okazał się być nią mój były
chłopak, którego tak unikałam. Patrzyłam właśnie w oczy osobie, która zniszczyła
mnie od środka i zrujnowała kilka ostatnich miesięcy mojego życia. Wybaczyć? W
tej sytuacji tak po prostu nie da się tego zrobić.
Więc czy to czas w końcu
przeciwstawić się bolesnej przeszłości?
______________________
W końcu, w końcu, w końcu jeeest!
Mimo tylu przygód z tym rozdziałem, nareszcie się pojawił! :)
Godzina 23:45, jutro sprawdzian z historii, a ja siedzę nad rozdziałem :3 Nieźle, nie?
Ze względu na to, że długo nic nie dodawałam, część jest trochę obszerniejsza, co nie znaczy, że lepsza :D Choć muszę przyznać, że starałam się ją rozpisać poprzez dodanie wielu opisów :)
Dziękuję za pomocne opinię i cudowne komentarze pod ostatnim rozdziałem ♥ Jesteście boscy!
Myślę, że to powtórzycie i dacie mi jeszcze większą motywację do pisania i poprawiania swoich drobnych i większych błędów :)
Mam też do was prośbę...
Wiem, że to dopiero drugi rozdział , a ja już żebrzę ;D
Mój braciszek cioteczny Piotruś startuje w konkursie i chciałabym was prosić, żebyście w wolnym czasie oddali na niego swój (bezpłatny) głos : http://plebiscyty.echodnia.eu/plebiscyt/karta/piotr-szaruga,25141,1344999,t,id,kid.html?cookie=1#glosuj
jeden dzień = jeden głos
Bardzo wam za wszystko dziękuję! ♥
PS.: W zakładce bohaterowie pojawiła się nowa postać - Brad
Jest też dodana zakładka informowani :) Pewnie wiecie, o co w niej chodzi
Jest też dodana zakładka informowani :) Pewnie wiecie, o co w niej chodzi
Siemka :-D
OdpowiedzUsuńCóż mogę rzec? Świetny post :-)
Też chcę na imprezę... :-/
Ciekawe co dalej będzie między tym motocyklistą a Amelią.
No i ten Brad... <3
Czekam na kolejne i w wolnej chwili zapraszam do siebie:
itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
xxx
Naprawdę świetny rozdzial *-* super, podoba mi sie Twój blog i sposób pisania ^^ rozwijaj sie dalej, zycze powodzenia!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Nie mogę doczekać się kolejnego. I w ogóle super grafika.
OdpowiedzUsuńObs/obs?
Daj znać u mnie ;)
http://twofriendstwoworlds.blogspot.com/
Masz naprawdę świetny styl pisania. ;) Bardzo ciekawy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://lady-aria.blogspot.com/
Teraz o wiele lepiej, taki styl pisania mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńBył i "psychopata" i pojawił się Scott.
Zaczyna robić się ciekawie :>
Życzę dużo weny, pozdrawiam :)
Z ciekawością czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam wszystkie rozdziały! :D a tymczasem nominuję Cię do LBA, BĘDZIE FAJNIE JEŚŁI WEŹMIESZ UDZIAŁ :D
OdpowiedzUsuńhttp://bloggerczteryzywioly.blogspot.com/p/lba.html ----> link do pytań :D
Boskie. ZALRASZAM DO MNIEhttp://neymar-live-story-by-cana.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńAmelia trochę nierozważna xd Ten motocyklista... hm... kim on wgl jest?! Cały czas klnie... (moim zdaniem, mogłabyś ograniczyć te słowa) ale wydaje się być... fajny? :)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, czekam na 3 rozdział ;)
http://zaprzysiezeni.blogspot.com/ <-nowy rozdział :)
Nie mogę uwierzyćeże tak świetnie piszesz :3 Czekam na Next'a ;)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że wkręciłam się w tą historię. Troszkę oszukuję prawdę, gdyż piszesz, że główna bohaterka jest śliczna, ma powodzenie, etc. a dziewczyna z gifu mi się niezbyt podoba, więc wyobrażam sobie, że to ktoś inny :P
OdpowiedzUsuńCzytając rozdział,na myśl nasunął mi się film ( i również książka) "trzy metry nad niebem". Niegrzeczny facet na motorze i delikatna, śliczna dziewczyna. Być może to jest dla Ciebie malutkie źródło inspiracji?
Co do zastrzeżeń - jedno maluteńkie. "- Przepraszam – powiedziała cicho i natychmiast spuściłam głowę..." Zgubiłaś literkę w słowie "powiedziała-m-".
Nie będę pisać przesadnie pochlebnego komentarza, bo zapewne jesteś świadoma tego, że masz talent, więc nie muszę Cię o tym informować :P
Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
No proszē artystka pisarka.... fajnie to taki inny, świat pełen ciekawych i pełnych wrażeń nas pisarzy.... wskakuje do niego czasem, ale ja jestem njesforna, nudzi mnie jeden wątek, więc tworzę różne z reguły krótkie utwory... brawo! Pozdfawiam Isiu
OdpowiedzUsuńWitam witam ;)
OdpowiedzUsuńWybaczysz jak na początek znów wytknę błędzik? Najbardziej zakuło mnie "w każdym bądź razie" - w każdym razie jest poprawne. Było parę literówek, ale to każdemu się zdarza ;P
Gdzieś słyszałam czy przeczytałam takie cuś: "Pierwszy raz to przypadek, drugi zbieg okoliczności, ale trzeci to już spisek". Wiec jeżeli ona jeszcze raz prawie wpadnie pod samochód będę mogła jednogłośnie stwierdzić, że maczają w tym palce jakieś mroczne, nieznane siły, które chcą zabić Am.
Ten motocyklista... Kurcze lubię mroczne charakterki, ale jak dla mnie on jest nieco zbyt wulgarny. Aż kuje w oczy więc ogranicz przekleństwa do minimum. W ogóle nie lubię jak jest masa kurwa i te dety i te pety. :/ Zwykłe "cholera" naprawdę wystarczy jak dla mnie.
No nic. Jak na razie to tyle ode mnie. Czekam na kolejny i życzę dużo weny ;*
Buziaki, Inna :3
Troszkę literówek, parę błędów, ale dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
Zapraszam do mnie :)
Odwzajemnij komentarz i obserwację :)
To dla mnie dużo znaczy :)
http://annem-fanfiction.blogspot.com/
Dopiero drugi rozdział, a ja już oszalałam na punkcie tego opowidania. NAPRAWDĘ ! Jest genialne ! Masz super styl pisania -według mnie-, kocham go. Nie wiem co jaki czas będą dodawane rozdziały ale zakochałam się w tym opowiadaniu, a dla miłości czas nie ma znaczenia, więc poczekam ile będzie trzeba ;) :) Kocham to <3 Weny życzę kochana <3 ♥
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz. Twoje opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na następny rozdział i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńMiałam tylko zostawić spamik xD, ale jak zobaczyłam u Ciebie tyle pozytywnych komentarzy to musiałam przeczytać, piszesz cudownie i bardzo ciekawie, z niecierpliwością czekam na następne wpisy, tylko szybko, bardzo proszę ! ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do przeczytania mojego opowiadania, Jest to romans, dwoje ludzi, którzy mają jakieś trudne przeżycia, coś ich ciągnie do siebie ;>. Czy to tylko pożądanie, czy coś więcej? Ocen sama http://demonyprzeszlosci.blogspot.com/
Już uwielbiam tego blogag :3
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Życzę dużo weny. :*
http://escape-fan-fiction.blogspot.com/
Muszę się zgodzić z Inną. Ten motocyklista zaczyna mnie irytować. Ciągle "kurwa". "kurwa" i "kurwa". Odpycha mnie to totalnie. Proszę, ogranicz te przekleństwa.
OdpowiedzUsuńNo i stwierdzam, że ten facet ogólnie jest dziwny. Co on PMS ma?
hyhy
Ogólnie baaaardzo podoba mi się to, co piszesz. :) Masz talent, naprawdę. Cóż, więcej?
Ah, właśnie.
W momencie, gdy ona znów wpadła pod koła trochę się pogubiłam. Ten czterdziestolatek wziął się ni stąd, ni zowąd. Nie napisałaś bowiem, że wysiadł z samochody czy coś, potem też do niego nie wsiadał. Oczywiście się wszystkiego domyśliłam, ale warto poprawić. Tak myślę. Ale co ja tam wiem?
Tak jak mówiłam, czekam na nexta, bo wciąga. :) Powiadom mnie o nowej notce. :D
OOO. I ten Brad. omomom. Ciekawe co dla niego wymyśliłaś. xd
O ile się połapałaś w tym, co piszę. Nastał CHAOS w moim komentarzu.
Zapraszam do siebie na nowy rozdział. :)
story-one-of-them-darkangel.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Bardzo dużo się działo :)
OdpowiedzUsuńChłopak wydaje się być zupełnie nieobliczalny! ;)
Nie wiem kompletnie co o nim myśleć ;)
Zapraszam w wolnej chwili do siebie :)
http://magiafuego.blogspot.com
Świetny rozdział. Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak piszesz. Trafne opisy w odpowiednich momentach, wszystko jest ze sobą spójne. każdy opis i dialog z czegoś wynika. Jest płynnie, dzięki czemu wspaniale się czyta. Bardzo mi się ten rozdział spodobał i czuję się mocno zachęcona do dalszego czytania :)
OdpowiedzUsuńI znowu chłopak od motoru uratował Amelii życie.
OdpowiedzUsuńChyba powinna mu za to podziękować. Ale z drugiej strony nie dziwię się jej że się zdenerwowała, bo jego późniejsze zachowanie mogło zdenerwować.
Fajnie, że w klubie Amelia poznała kolejnego chłopaka. Może ta znajomość rozwinie się dalej.
Będę czytać dalej.
Kolejny, bardzo przyjemny rozdział. Lubię „niegrzecznych” bohaterów, ale motocyklista trochę mnie przeraża. Ciekawa jestem z czego wynika jego niezmiernie szybka zmiana nastrojów ^_^ Mimo swoich psychopatycznych zapędów, jak widać, stać go na ludzkie odruchy – w końcu uratował Amelii życie.
OdpowiedzUsuńWgryzam się w następny rozdział i w międzyczasie zapraszam do siebie :)
https://whiteberrysite.wordpress.com/
Z początku po tym dziwnym incydencie naprawdę liczyłam na to, że maleńka Amelka się rozpłacze, niżeli wybuchnie złością wprost w biednego chłopaka, naprawdę xD Było to dla mnie naprawdę niezłe zaskoczenie. W zasadzie, tot akie trochę dziwne i aż nie podobne, żeby sam przezywają Amelkę, nie mógł pogodzić się z tym, jak ona go nazwała. Trochę to takie przesadne było, moim osobistym zdaniem.
OdpowiedzUsuńNo i zaczyna się dziać coraz to więcej. Znowu wpadamy na tajemniczego motocyklistę, a w klubie znajdujemy kolejnych 2 przystojniaczków. Jeden nowy, drugi były. Ciekawa jestem, co z tego dalej wyniknie ;)