niedziela, 11 października 2015

Rozdział 12

~*~
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w biały sufit nade mną. Zegary właśnie wybiły drugą w nocy, a ja nadal nie zmrużyłam oka ani na chwilę. Rozmyślałam o wszystkim, chociaż większość czasu pochłonęło mi zamartwianie się o najbliższych. Mimo tego, iż Daniel zarzekał, że moim rodzicom nic nie groziło, gdyż dom został oczyszczony to nie miałam pewności czy tamci bandyci nie wróciliby tego samego dnia. Zresztą bardzo ciekawiło mnie z kim rozmawiał chłopak i kto pomagał mu w "zacieraniu śladów" po wypuszczeniu gazu. Na pewno nie działał w pojedynkę, gdyż wyraźnie słyszałam jego rozmowę przez telefon. Moja osoba była po prostu odsunięta na dalszy plan tak, że o niczym nie miałam pojęcia. Może jednak udałoby mi się czegoś dowiedzieć?

Przeczuwając, iż sen nie nadszedłby szybko, delikatnie wyswobodziłam się z objęć Linsey i usiadłam na skraju łóżka. Następnie, by jak najmniej ugiąć materac, stanęłam na równe nogi i powoli ruszyłam do wyjścia pokoju. Mimo ciemności dotarłam do celu, a blask księżyca dobrze sprawdził się w roli zapasowej latarki. Gdy znalazłam się na zewnątrz, skręciłam w stronę, którą przyszliśmy tu z szatynem. Na szczęście na korytarzu paliły się lampki, reagujące na wszelaki ruch w pomieszczeniu, więc nie musiałam aż tak bardzo uważać na przeszkody przede mną. Jedyne, co należało robić to zachowywać ciszę, by swoją nocną wędrówką nie zbudzić motocyklisty. Proste? Nie do końca...

Zanim doszłam do kuchni, gdzie zamierzałam zakończyć podróż, trafiłam do salonu, gdzie potknęłam się o niezidentyfikowaną rzecz i wpadłam na komodę, przewracając przy okazji kilka stojących tam zdjęć. Nie dość, że hałas nie był tak cichy, jak przypuszczałam, to jeszcze musiałam po sobie posprzątać i postarać się, bym ustawiła wszystko na swoim miejscu. Od razu zabrałam się za ponowne rozkładanie ramek. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie obejrzała każdej osobnej fotografii. Ukazywały one małego chłopca, zapewne Daniela z całą rodziną, czyli rodzicami i siostrą, bo dziewczynka obok była naprawdę do niego podobna. Ciekawiło mnie tylko, gdzie oni teraz się podziewali. Czyżby chłopak się od nich wyprowadził, chcąc zacząć niezależne życie? Nie znalazłam na to innego wytłumaczenia. Po prostu kiedyś się go o to zapytam. Jednak najbardziej zastanawiającym zdjęciem było to ukryte za innym, na którym to szatyn wygłupiał się z siostrą. Podnosząc ramkę, poczułam nienaturalną  wypukłość, jakby fotografia zwiększyła swoją grubość. Szybko wzięłam ją do ręki i podeszłam do najbliższej lampki, by móc lepiej na nią spojrzeć.

Gdy odwróciłam całość o sto osiemdziesiąt stopni, ujrzałam włożone od drugiej strony zdjęcie. Przedstawiało ono czwórkę małych dzieci, robiących dziwne miny. Dwójką z nich było rodzeństwo z innych fotografii, a pozostałe dwie osoby też wydawały się być spokrewnione. Dziewczynka o blond włosach nawet kogoś mi przypominała, lecz teraz nie miałam pojęcia kogo. Próbowałam zasięgnąć do najgłębszych zakamarków mojej pamięci, ale nic z tego. Patrząc na nich wszystkich, mogłam zauważyć, że byli najlepszymi przyjaciółmi. By zaczerpnąć odpowiedzi na frapujące pytania, wyjęłam zdjęcie i zajrzałam na jego tylnią część. Ucieszyłam się, kiedy znalazłam tam niewyraźne zapiski, które udało mi się przeczytać. Tylko kilka inicjałów i data, a tak wiele mogły znaczyć.

- D. O. W. A. Rok 1999 - wyczytałam na głos, zastanawiając się nad sensem tego szyfru. D mogło oznaczać Daniela, a pozostałe osoby? Kolejne niewyjaśnione zagadki świadczyły o tym, jak mało znam motocyklistę. Miałam chociaż nadzieję, że wszystko mi jutro opowie. Słysząc kroki dochodzące z piętra, prędko odłożyłam zdjęcie na miejsce i usiadłam na sofie. Nie czekałam długo na tajemniczą osobę, gdyż zaraz na schodach pojawił się szatyn i lekko zdziwił się na mój widok.

- Nie śpisz? - zapytał, udając się powoli do mnie. Na sobie miał luźne spodenki do kolan i ciemny t-shirt, dobrze ukazujący jego budowę ciała. Widać było, że też nie zmrużył oka. Może przeżywał to wszystko tak samo jak ja? Albo, co bardziej prawdopodobne, rozmawiał długo z kolegą, do którego dzwonił przed przyjazdem tutaj?

- Nie mogłam- odpowiedziałam zmęczona i oparłam głowę na kanapie. Nie zamierzałam poruszać teraz tematu zdjęć. Wolałam na razie zostawić własne odkrycia dla siebie i zrobić to , kiedy będziemy już trzeźwo myśleć. W końcu jako gość nie powinnam zagłębiać się niepotrzebnie w prywatne życie chłopaka. Byłoby nie na miejscu, gdybym oznajmiła, że "grzebałam" w jego przeszłości.

-Przyniosę ci szklankę wody - stwierdził, nie pytając mnie o zdanie. Miał rację, bo właśnie po to zamierzałam iść do kuchni. Czułam narastające pragnienie. Pewnie dlatego, że podczas naszej wspólnej kolacji wypiłam tylko kilka łyków herbaty.
Nie wiedziałam, że po kolejnym "zamachu" na moje życie, aż tak stracę apetyt. Zawsze udawało mi się przełknąć choć odrobinę, a nie wpatrywać bezustannie w Linsey. Jednak tym razem prześladowcom nie chodziło tylko o mnie, ale głównie o kochaną, młodszą siostrzyczkę. Przecież mogliby zaplanować to na dzień, gdy byłabym w domu tylko ja. Naprawdę martwiłam się o moją kruszynkę. Gdyby coś jej się stało i jeszcze przeze mnie, nie wybaczyłabym sobie tego.

- I co teraz? - zapytałam motocyklistę, kiedy wszedł do pokoju ze szklanką w ręce. Następnie podał mi ją i usiadł obok, skupiając wzrok na mojej osobie. Nastała między nami chwila ciszy. Słychać było tylko odgłos łykania przeze mnie kolejnych porcji wody. Kiedy naczynie zostało opróżnione, odstawiłam je na stolik obok.

- Nic. Będziemy żyć dalej, ale nie martw się, bo od teraz nie spuszczę z ciebie oka, aniołku - przyrzekł, biorąc moje dłonie w swoje. Zaczął delikatnie je gładzić, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Na pewno byłam spokojniejsza, wiedząc, że mam Daniela, który zawsze zjawiał się o odpowiednich porach i ratował, gdy sama nie dawałam rady. Jednak tym razem ledwo udało nam się uciec. Co jeśli następnym razem nie będzie tak łatwo? Po takich niebezpiecznych kryminalistach można było spodziewać się wszystkiego.

- Jak? - nie dowierzałam mu. Przecież nie mógł być ze mną dwadzieścia cztery godziny na dobę i trzymać cały czas za rączkę. Ja miałam swoje życie, a on swoje. To było niemożliwe. Czyżby chciał ze mną zamieszkać? Już widziałam miny rodziców, kiedy bym im to oznajmiła. Tata patrzyłby na mnie jak na osobnika z innej planety i próbował przetworzyć moje słowa kilka razy, a oczy mamy byłyby tak przerażone jak jeszcze nigdy. Na razie zamierzałam oszczędzić rodzicom takich widoków.

- Będziemy obserwować wasz dom - powiedział ze spokojem, jakby to było takie oczywiste i normalne. Przecież każdy miał teraz swoją ochroniarską  obstawę, czyli całodobowych aniołów stróżów. To nic dziwnego. Pff. Czemu pomyślałam inaczej? Ach! No tak! Bo byłam zwykłą dziewczyną, a nie gwiazdą z Hollywood, która podbiła cały świat...

- My czyli? - nie dałam wygrać szatynowi i zostawić mnie znowu bez odpowiedzi. Musiałam znać każdy nawet najmniejszy szczegół. W końcu chodziło o moją osobę i dlatego powinnam być wtajemniczona w jego albo" ich" tajne plany. Rozumiałam, że każdy miał swoje tajemnice, ale nie w takiej sytuacji. Po prostu wszystko działo się za moimi plecami, a ja żyłam w szklanej bańce, odseparowana od świata. Byłam ciekawa, kiedy ta ochronna kula pęknie i zostanę sama, bezbronna, nie znając żadnego wyjścia z danej sytuacji. Bo, oczywiście, o niczym nie wiedziałam.

- O tym nie musisz myśleć. Ja wszystko załatwię - odparł, spoglądając na gwiazdy za oknem. Cały czas jedno i to samo-milczenie. I jak tu się odnaleźć? Wszystko zaczyna ci się walić, a jedyna osoba, która może pomóc, ukrywa swój plan. Szczerze? Scenariusz jak z filmu akcji albo książki przygodowej. Tylko, że to działo się naprawdę. Trzeba było przyznać, że to niezły materiał na kryminał.

-Co z rodzicami? - nie mogłam nie zadać tego pytania. Przecież gdyby się zorientowali, co się działo, od razu zgłosiliby to na policję, a właśnie tego nie chcieli prześladowcy. Musiałam im się podporządkować, bo inaczej rozpętałoby się prawdziwe piekło. Nikt nie zapewniłby nam odpowiedniej ochrony, bo kto by wiedział z kim ma do czynienia?  I co my byśmy zrobili? Nie zamierzałam pozwolić, żeby cokolwiek stało się moim najbliższym.

- Nie dowiedzą się - obiecał z przekonaniem. A może Daniel miał w tym całym zamieszaniu jakiś interes? Bezinteresowna pomoc? To tylko na dużym ekranie. Powoli chyba zaczęłam wariować. Komuś naprawdę na mnie zależało, a ja wymyślałam liczne bajki na jego oczernienie. Wiecznie brak snu mi nie służył.

- A Linsey? - to była kolejna niewiadoma. Co jeśli mała wszystko powiedziałaby rodzicom? Zresztą kto uwierzyłby takiej słodkiej siedmiolatce? Dzieci w tym wieku mają nawet zmyślonych przyjaciół.
Chociaż o to mogłam być spokojna. Zawsze istniało jakieś ryzyko, ale naprawdę nieduże.

- Amelka daj spokój. Poradzimy sobie... Razem- złapał mnie za rękę i ucałował jej wnętrze. Po moim ciele przeszły lekkie ciarki spowodowane dotykiem szatyna.
Dawno się tak nie czułam. Taka... ymm... wyjątkowa? Komuś potrzebna? Od zerwania ze Scottem nigdy nie myślałam, że spotkam na swojej drodze chłopaka, któremu całkowicie zaufam. A teraz było ich nawet dwóch. Najpierw pojawił się Daniel, a potem jeszcze Ash. Może nie dopuściłam ich do siebie tak szybko, ale cieszyłam się, że miałam teraz na kogo liczyć. Poza tym oprócz Julie zyskałam też nową przyjaciółkę- Suz. Moje życie byłoby idealne, naprawdę idealne.
Gdybym tylko nie znalazła się wtedy w tym przeklętym sklepie...

- Chodź. Musimy chociaż trochę się zdrzemnąć - stwierdził, wstając i ciągnąc mnie do "przypisanego" mi pokoju, gdzie w niedźwiedzim śnie pogrążona była Lins. Zanim jednak weszłam do środka, do głowy przyszedł mi pewien, bardzo spontaniczny pomysł.

 - Położysz się ze mną? - chyba jeszcze nigdy mój głos nie brzmiał tak cichutko i nieśmiało. Sama byłam zdziwiona, że w ogóle to powiedziałam. W związku z tym, że motocyklisty szedł pierwszy, teraz wpatrywałam się w jego plecy. Zanim się odwrócił, minęło kilkadziesiąt długich sekund. Może jednak nie powinnam o to prosić?

- Nie puszczę cię już nigdzie- zaśmiał się przyjaźnie i puścił mi oczko. Następnie nadal trzymając moją rękę, pociągnął do przodu. Gdy w końcu znalazłam się przy siostrze na łóżku, obserwowalam poczynia chłopaka, który położył się obok nas. Jak to w filmach, przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Właśnie w takich romansach mogłabym żyć. Zamek, wspaniałe bale oraz oczywiście ja i mój książę... yyyy... Mój książę? Przecież my nawet nie byliśmy parą... To skomplikowana relacja. Opierała się chyba głównie na byciu w pobliżu siebie. Nie potrzebowaliśmy słów, tylko kontaktu z drugą osobą. Każde spojrzenie, uśmiech, dotyk sprawiał, że czuliśmy się w pewien sposób ze sobą powiązani. Jakby między nami istniała niewidzialna, magiczna wieź. Niby dwa oddzielne światy, ale jednak czasami się łączyły i nawzajem dopełniały. Ta definicja w ogóle nie pasowała do standardowej "miłości". Więc co to było?

~*~
Czując pod głową miękkość poduszki, powoli otworzyłam zaspane oczy. Z tego co pamiętałam nie powinnam leżeć teraz sama, tylko z Danielem i Linsey. Dlaczego ich tu nie było? Czyżbym mój sen trwał aż tak długo? Chcąc, czy nie chcąc, podniosłam swoje ciężkie ciało i ruszyłam na dół, uważając żeby nie potknąć się o własne stopy. Z rana nigdy dobrze nie kontaktowałam z otoczeniem. Gdy stanęłam na końcu korytarzu, wychyliłam się lekko, by odnaleźć na parterze moje zgóby. Widok, który zastałam, wywołał na mojej twarzy niemały uśmiech. I siostra, i szatyn siedząc na puszystym,  zapewne milutkim dywanie, oglądali przygody Scooby'ego.
Co chwila któreś z nich wybuchało śmiechem. Nie musiałam długo czekać, by mnie zauważyli, gdyż po pierwszym kroku na schodach, ich głowy zwróciły się w moją stronę.

- Cześć śpiochu- przywitał się chłopak, podnosząc do góry kąciki swoich ust.  Musiałam przyznać, że wyglądał teraz tak słodko. Te lekko przymróżone oczy i rozczachrane włosy, rozchodzodzące się na różne strony sprawiały, iż szatyn przypomniał trochę małe bezbronne dziecko. Było można spostrzec, że mimo układania swej fryzury, ona nadal się buntowała. Włosy chłopaka potrzebowały po prostu czegoś mocniejszego, na przykład wytrzymałego lakieru. O! To by się naprawdę dobre.

- Yhyym- przytaknęłam, jeszcze nieobecna i usiadłam obok nich, opierając głowę o ramię motocyklisty. Powieki same opadały, a ja próbowałam za wszelką cenę trzymać je otwarte. Zdecydowanie mało snu mi nie służyło.

- Mamy dla ciebie pyszne śniadanie, prawda Lins? - Daniel odwrócił się do siostry i zmierzwił jej włosy. Ona uśmiechnęła się i zrobiła to samo, ale była tak mała, że musiała wstać, by dostać się do czupryny szatyna. Następnie usiadła na jego kolanach. Wyglądali jak prawdziwe rodzeństwo. Cieszyło mnie, że tak dobrze się dogadywali.

- Taak! Ja pomagałam!-  wykrzyknęła Linsey, jednocześnie wyciągając do góry prawą rękę. Była teraz w swoim żywiole, taka radosna. Czasami naprawdę potrafiła dać w kość. W końcu "cicha woda brzegi rwie". Niby to słodka i mała dziewczynka, ale gdy na przykład zaczynała biegać po całym domu, czy skakać po łóżku, nie dało jej się tak łatwo zatrzymać.

- W takim razie ja zaprowadzę Amelię do kuchni, a ty opowiesz mi, co zdarzyło się dalej, bo nie chcę przegapić całego odcinka- zaproponował Daniel, spoglądając na małą i wskazując na telewizor. Oczywiście ona nie mogła się nie zgodzić, więc twierdząco pokiwała główką i wróciła do oglądania bajki. Natomiast my udaliśmy się do pomieszczenia, gdzie czekał na mnie talerz pełen omletów. Na dobra, było ich tylko trzy, ale za to ogromne. Usiadłam przy kuchennej wyspie w ten sposób, że miałam świetny widok na krzątającego się chłopaka. Zajadając się wyśmienitym posiłkiem, starałam się jednak unikać jego wzroku.

- Mam coś dla ciebie- szatyn przerwał ciszę i podał mi mój telefon. Od razu wzięłam go w swoje ręce i sprawdziłam, czy wszystko było na swoim miejscu. Na szczęście mój mały sprzęcik nic a nic się nie uszkodził. 

- Skąd go... ? 

- Z twojej komody. Już wszystko jest na miejscu. Poza tym twoi rodzice myślą, że jesteś u Julie- uśmiechnął się lekko i oparł się o mebel naprzeciwko, zaplatając jednocześnie ręce na wysokości klatki piersiowej. Byłam zaskoczona, że  chłopak zrealizował to w tak krótkim czasie. W dodatku pomyślał o wszystkim, nawet o uspokojeniu rodziców. Na pewno miał swoich tajnych pomocników, o których istnieniu się już przekonałam, ale na razie nie zamierzałam w to wnikać. Tak było dobrze i nie chciałam teraz tego psuć.

- Dzięki - również posłałam uśmiech Danielowi, kończąc swoje śniadanie. Następnie odblokowałam telefon specjalnym szyfrem - na pewno nie 1234 xD, zawsze wolałam znaki- i ujrzałam kolejną wiadomość od nieznanego numeru. Bałam się ją nawet otworzyć.
W końcu jednak to zrobiłam. Nie chciałam sprawdzać, co by się stało, gdybym ją pominęła i usunęła.

'Tym razem ci się upiekło księżniczko xx 
Wszystko dzięki twojemu chłoptasiowi. 
Ps. Pozdrów naszego kochanego Danielka!
Ciekawe, kiedy w końcu powie ci prawdę.'

Po przeczytaniu smsa, coś się ze mną stało. To tak jakbym nie czuła w ogóle własnego ciała. Wszytko działo się jak za mgłą. Emocje wzięły górę. Już niczego nie kontrolowałam. Niczego.
Wybiegłam.
Po prostu wstałam i ruszyłam przed siebie, aby dotrzeć gdziekolwiek. Najlepiej do miejsca zapomnienia wolnego od wszelkich zmartwień.

"(...)Zawsze marzyłam, żeby być ptakiem. Być tam, gdzie tylko zapragnę, szybować w podniebiach, niczym się nie martwiąc, cieszyć się wolnością... Może to banalne, bo wszyscy tak mówią, ale czasem czuję, że to nie moje życie, że zostałam wplątana w dziwny zbieg wydarzeń. To taki sen, z którego już niedługo się wybudzę. Wszystko będzie po staremu. Zobaczę tych wszystkich, których straciłam, a oni znowu ochrzanią mnie za to, że oglądam tyle horrorów po nocach i dlatego wariuję. Przytulą, uśmiechną się i cały świat wróci do normalności. Ale później uświadamiam sobie w jakim tkwię bagnie. Tak, to dobre określenie. Staram się przystosować do każdej sytuacji, aż w końcu gubię samą siebie. Nie wiem kim jestem, co tutaj robię. Pragnę zapomnieć, ale czy powinnam?(...)" *

* - tak mnie natchnęło :D planuję wykorzystać ten urywek w dalszej części opowiadania, ale na razie nic więcej nie zdradzam. Cierpliwości!
 ________________________________
Ajm bak! (= I'm back! )
Oj kurczaczki! Długo mnie tu nie było...
 Nawet nie wiecie, jak mi WAS BRAKOWAŁO! ♥
Cały czas siedzę tylko nosem w książkach, DOSŁOWNIE i czasem jak mam chwilę to otwieram notatnik w telefonku i piszę (najczęściej po nocach).
Wiedziałam, że w drugiej klasie (i jeszcze na biol-chemie) będzie CIĘŻKO, ale nie sądziłam, że aż tak BARDZO :O 
Normalnie NIE MAM własnego życia, tylko nauka :(
Cholernie mnie to wkurza!
DLATEGO proszę wszystkich o wyrozumiałość ;)
Co do ROZDZIAŁU to od razu widać, że NIE wyszedł dobrze. Jest taki ZWYCZAJNY, nic się nie dzieje. Postaram się to zmienić w kolejnych. Jak mi się uda...
Z góry przepraszam za wszystkie błędy, literówki itp.
DZIĘKUJĘ też WAM WSZYSTKIM, że nadal ze mną jesteście i mnie wspieracie, choć bywa różnie.
TAK MOCNO WAS KOCHAM!<333
Do następnego! xx (mam nadzieję)
Ps.: Jeśli chcecie być na bieżąco z nowymi rozdziałami, dołączcie do grupy: Opowiadanie "Przypadek czy przeznaczenie?" (klik w link). Możecie też dzielić się swymi opiniami na temat nowych rozdziałów na twitterze - luknijcie na prawy pasek boczny :)
A! I obiecuję, że na wszystkie nowe nominacje LBA odpowiem niebawem!  Dziękuję za docenienie mojej pracy :*
PAPAPAPAPAPA! LECĘ do polskiego, biologii i angielskiego! Trzymacie kciuki, żebym dała radę się wszystkiego nauczyć! (pewnie znowu będę siedzieć do 24 xP)

14 komentarzy:

  1. świetny rozdział i tak długo wyczekiwany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to nie tylko ja nie mam życia XD Nauka górą! :c
    Aww, oni są tacy słodcy! Daniel + Amelia ♥ Kocham, kocham no! To, że on się z nią położył, a później zrobił śniadanko, zaprowadził, rozśmieszył, pocałował w dłonie, okazał wsparcie, którego ona tak strasznie potrzebowała.. No ja ich kocham, no! *-*
    Ci źli ze sklepu niech sobie pójdą. Znaczy oni napędzają relację tej dwójki, ale wkurzają mnie strasznie! Anonimowe groźby, też mi coś. Nie cierpię ich! Głupki dwa! Jeszcze ją zastraszają. :////////
    Powodzenia na kartkówce/sprawdziaanie, pytaniu czy cokolwiek tam masz.
    Buziaki, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc tak... Jesteś - bardzo się z tego powodu cieszę. :D Rozdział świetny. Zresztą każdy kolejny sprawia, że wciągam się w tę historię coraz bardziej. <3 BIOL-CHEMY łączą się w bólu. ;) Ale żeby Cię, kochana, pocieszyć... Trzecia klasa będzie gorsza - wiem, co mówię (a raczej piszę xd), bo właśnie to przeżywam.. Powodzenia i wytrwałości :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety znam to xd też druga klasa tyle że językowa;D ogarnąć nowe słówka i gramatykę z czterech języków obcych niestety nie jest takie przyjemne jak myślałam;p
    Rozdział piękny ❤❤❤ obawiałam się że zawiesiłaś blog i koniec ale na szczęście jest inaczej 😄
    Literówka się wkradła ale taka malusia 😘 (zguby a nie zgóby)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście rozumiem, że masz dużo nauki i nie masz czasu... To wina szkoły, nie twoja. Rozdział jest wspaniały, bardzo mi się podoba. Lepiej by było gdyby Daniel powiedział jej prawdę. Powinien to zrobić, ale wydaje mi się, że to ''zatajenie prawdy'' wcale nie jest takie straszne.
    Czekam na następny rozdział <3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam na blog przypadkiem, szukając czegoś fajnego do poczytania, i jak przeczytałam prolog, tak nie mogłam się oderwać, żeby przeczytać całość. Bardzooo wciągająca historia, z napięciem oczekuje dalszych losów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! pamiętasz mnie jeszcze? xd ;) Czekałam na ten rozdzialik i cieszę się, że napisałaś :D A konkretnie to wciągający był... a na końcu... czy prześladowcy Am dadzą jej spokój? Jestem ciekawa co z Danielem... Co on może ukrywać. To czekam na next! Dużo weny życzę :D Trzymaj się cieplutko i pozdrówki! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny! Cudowny! Cudowny! Nie mogłam się oderwać! Musiałam przeczytać wszystko na raz! xd
    Czekam na więcej. ;p

    Zapraszam przy okazji na swojego bloga http://jako-w-piekle-tak-i-na-ziemi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień i oczywiście czekam na więcej!:)
    Zapraszam również do siebie: https://whiteberrysite.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. DZISIAJ MIJA DOKŁADNIE ROK OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU!!! I jest mi smutno że powstało tylko 12 rozdziałów :( Ale za to wspaniałych rozdziałów! Mam nadzieje że będą pojawiać się częściej.. Powodzenia i pisz dalej tak świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG! Nie wierzę, że ktoś w ogóle o tym pamiętał *o* Jest mi z tego powodu niezmiernie miło i jakoś tak cieplej na serduszku ♥ Dziękuję!
      Muszę powiedzieć, że też nie jestem zadowolona z tak małej liczby rozdziałów, ALE UWAGA zbliżają się święta i w końcu przerwa on nauki i szkoły, więc... :))))

      Usuń
  11. dopiero dziś natknęłam się na Twojego bloga ;o :( wiec błagam powiedz mi że ZARAZ JUŻ ZA KILKA MINUT , DNI będzie nowy rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka minut? Niestety kochanie, ale nie dam rady tak szybko :* :D
      Naprawdę chcę coś wstawić (nawet nie wiesz jak bardzo) i nie niecierpliwić was tak długo, ale mam taki dziwny zastój z tym blogiem... Jednak gdy widzę tu coraz to nowsze twarzyczki, szczerzę się do siebie i mówię "Ogarnij się kobieto i napisz coś w końcu dla nich!" Postaram się jaakoś ♥

      Usuń
  12. Mam nadzieję, że masz już w głowie kolejne rozdziały. Masz lekkie pismo i przyjemnie się czyta

    OdpowiedzUsuń