środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 11

Siedziałam skulona obok łóżka, pozwalając łzą swobodnie wypłynąć na zewnątrz. Kołysząc się lekko w przód i w tył z zamkniętymi oczami, przeniosłam się do równoległego świata, gdzie nie istniało zło i ból. Ciemność przede mną i spokój, które zaraz mnie ogarnęły były niczym wybawienie. Nie chciałam by to się kończyło. Chociaż do drzwi cały czas dobijał się Daniel, ignorowałam go i wszystką energię skupiałam na nie myśleniu o niczym. Pozbawienie jakiegokolwiek wspomnienia graniczyło z możliwością. W dodatku chłopak nie ustępował...

- Amelka wiem, że tam jesteś. Przepraszam, okej? Nie chciałem, żeby tak to wyszło, ale musiałem się o tym dowiedzieć. Później to zrozumiesz.Otwórz drzwi- usłyszałam tłumaczenie szatyna zza ściany. Nie zamierzałam wierzyć w jego kolejne marne słowa, które nic konkretnego nie mówiły, a tym bardziej wykonywać jego poleceń. Znowu zostałam z... niczym. Powoli wątpiłam w ten duży sekret, o którym mówił motocyklista. On po prostu się mną bawił.
Cisza naprawdę daje człowiekowi do myślenia. Na pewno więcej niż niewarte usprawiedliwienia.

- Źle zrobiłem, że wydobyłem to od ciebie w taki sposób, ale nie zostawiłaś mi wyboru. Proszę, wpuść mnie do środka - prośby ze strony Daniela nie ustępowały.
Natomiast ja nadal patrzyłam w drzwi naprzeciwko i zbierałam siły, żeby odprawić chłopaka raz na zawsze. Nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. Nie miałam ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Cały świat, choć na chwilę, mógłby zostawić mnie w spokoju.

- Odejdź... odejdź stąd - wykrztusiłam w końcu z siebie, ale z wielkim oporem. Nie łatwo mi było rozmawiać na temat tamtej nocy, a później utrzymywać zdrowy rozsądek. Tak się w ogóle dało? Na raz spadły na mnie wszystkie zmartwienia i problemy, które chciałam ukryć. Czy temu mogłam podołać? Nie byłabym tego taka pewna.

- Nie ma mowy. Nie zostawię cię samej. Nigdy - mocno podkreślił ostatnie słowo, jakby chciał upewnić mnie, że było ono prawdziwe. W duchu dziękowałam szatynowi za jego wielki upór, lecz dalej nie wiedziałam, czy był osobą godną zaufania. Ktoś powiedziałby, że potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek, gdyż nie miałam nikogo innego, kto służyłby mi pomocą w tej pokręconej sprawie. Jednak kiedy pragnęłam iść naprzód z naszą znajomością, Daniel robił coś, po czym od razu zmieniałam zdanie. Mimo, iż odpychałam motocyklistę tyle razy, on do tej pory nie ustąpił. Czy z nim było coś nie tak? A może ze mną?

W końcu podniosłam się z podłogi i szybkim, gwałtownym ruchem otworzyłam drzwi. Stanęłam z nim oko w oko. Resztkami wolnej woli próbowałam zachować trzeźwość umysłu i wypowiedzieć wcześniej zaplanowane kilka zdań.

- Dlaczego po prostu nie pójdziesz? Nie masz tu już czego szukać. Dostałeś to, co tak bardzo chciałeś. A o mnie... O mnie się nie martw - skończyłam swoją przemowę, a chłopak zamiast odejść, zwinnym ruchem podszedł do mnie i przygarnął do siebie.
Stałam zaskoczona, próbując zrozumieć obecną sytuację. Znowu odprawiłam szatyna, a on za to mnie przytulił. Coś było nie tak... Chociaż bardzo potrzebowałam poczucia  bezpieczeństwa to jednak jak najszybciej musiałam się odsunąć, by nie pozwolić na przewagę motocyklisty. Słaba i bezbronna nie miałabym z nim szans, gdyby okazało się, że on też był moim prześladowcą. Nie mogłam się do niego przywiązać. Historia ze Scottem nie mogła się powtórzyć.

Dlatego, by przerwać uścisk, ułożyłam ręce na jego klatce piersiowej i zaczęłam odpychać Daniela, na co on umocnił uścisk, zamykając mnie szczelnie w swoich ramionach. Natomiast ja próbowałam dalej, uderzając pięściami w to samo miejsce, co wcześniej. Nic nie skutkowało. Szatyn był jakby z żelaza. Przy nim stawałam się bezsilna.

- Spokojnie, kochanie. Nie pozwolę, by coś ci się stało. Nikt cię już nie skrzywdzi, obiecuję- po tych słowach momentalnie zaprzestałam swoich dotychczasowych czynności i zostałam w bezruchu, przetwarzając w głowie ostatnią wypowiedź motocyklisty. Mówił to tak szczerze, że nie mogłam mu nie uwierzyć. Powoli zaczęła zalewać mnie fala spokoju. W jego przysiędze było zawarte wszystko, czego w tamtym czasie potrzebowałam. Miałam kogoś, kto chciał troszczyć się o mnie jak osobisty anioł stróż. Teraz, kiedy powiedział to, patrząc mi głęboko w oczy, zrozumiałam, że nie żartował. Daniel powoli odzyskiwał moje zaufanie, a za tym szło coś więcej...
Kiedy poczułam jego usta na moim czole, składające pełen emocji, a zarazem delikatny jak podmuch wiatru pocałunek  wtedy już byłam pewna. Byliśmy w tym razem i razem dotrwamy do końca.

- Amelia? - dotarł do mnie cichy głosik Linsey, która znalazła się obok nas. Tylko, że ja w ogóle nie słyszałam jej kroków. Musiała iść naprawdę bezgłośnie albo moja osoba przestała już kontaktować ze światem. Gdy ją zauważyłam, prędko odsunęłam się od chłopaka i szybkim ruchem wytarłam jeszcze widoczne łzy na policzkach. Siostra nie mogła widzieć mnie w takim stanie.

- Tak, malutka? - odezwałam się po krótkim czasie, próbując zabrzmieć naturalnie. Oczywiście tak dobrze udawać nie umiałam. Na szczęście Lins nie zauważyła mojego zająknięcia. Czyżby jej bajka się już skończyła i domagała się obiadu, którego jeszcze nie zrobiłam? Zajęta przez motocyklistę, całkowicie o tym zapomniałam. Moje myśli krążyły wokół wszystkiego, tylko nie spaghetti. Mam nadzieję, że Linsey mi wybaczy i pomoże w gotowaniu.

- Jakiś pan zadzwonił do drzwi i kazał ci to dać-  oświadczyła dziewczynka, podając mi dużą kopertę. Westchnęłam głośno. Kurier nauczyłby się w końcu nie przekazywać przesyłek dzieciom. Zawsze to samo. I jeszcze te jego głupie, bezsensowne tłumaczenia, że się wtedy bardzo, ale to bardzo spieszył. Nienawidziłam tego.

Kiedy odebrałam paczkę od Lins, zerknęłam na jej przód, by sprawdzić odbiorcę. Okazało się, że byłam nim ja. Nie przypomniałam sobie, żebym zamawiała coś w sklepie internetowym czy z kimś korespondowała. Choć mógłby być to zarówno list od babci czy cioci- kogoś z rodziny. Dziwnym wydawało mi się to, iż nie znalazłam żadnego adresa, jakby osoba chciała pozostać anonimowa. Nie myśląc dłużej, otworzyłam, a raczej rozerwałam kopertę i wyjęłam z niej list złożony na kilka części. Po jego rozłożeniu, dokładnie wczytałam się w całość przesłania:

'Stęskniłaś się za nami? Bo my bardzo!
Mamy dla ciebie kolejną świetną zabawę!
Instrukcja gry:
Za każdym razem będziesz dostawać kopertę ze swoim zadaniem. Jeśli je wykonasz, będziesz żyć, a jeżeli jednak nie to... - wiesz o co chodzi. Oczywiście nie możesz się wycofać. I pamiętaj, że posiadasz tylko jedno życie.
Etap I:
Masz 30 sekund na ucieczkę z domu pełnego trującego gazu.
Czas start!  '

O co chodzi?! Jakiego ga...
Jak na zawołanie usłyszałam dziwny, dość głośny syk pochodzący z różnych miejsc w domu, jakby naprawdę coś ulatniało się do powietrza. To nie były żarty. Od razu wiedziałam, kto był nadawcą listu...

- Co jest? - szatyn nie mógł ukryć swojego zmieszania. Był zdziwiony tak bardzo jak ja. Musiałam mu powiedzieć. Teraz. Zaraz. Natychmiast.

- To oni! To oni i ich następna gierka! Chcą nas udusić! - przerażona krzyczałam jak najgłośniej. Starałam się przekazać mu najważniejsze informacje w jak najkrótszym czasie. Nie mogliśmy zostać tu ani chwili dłużej. Nie musiałam dłużej tłumaczyć wszystko motocykliście, bo wystarczyło kilka słów, by pojął, o czym mówiłam. Gaz zaczął wypełniać dom, a także pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.

- Wychodzimy stąd! Już! Biegiem! - rozkazał, biorąc siostrę na ręce i udając się w stronę schodów i wyjścia. Ruszyłam za nimi, lekko przysłaniając dłonią nos, gdyż do moich nozdrzy zaczął dochodzić duszący i niezwykle ostry zapach. Biegliśmy ile sił w nogach.

- Zakryj buzię! - chłopak poinstruował Linsey i przycisnął ją do siebie, by mógł szybciej się poruszać. Każda sekunda miała znaczenie. Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami, Daniel próbując je otworzyć, pociągnął za klamkę. Były zamknięte. Zamknięte! Przecież dobrze pamiętałam, że nie przekręcałam kluczyka, a nawet zostawiałam go w zamku. Oczywiście tam też nic nie było. Ktoś na pewno musiał je wziąć. Zapach w powietrzu nie pozwalał mi normalnie oddychać. Kasłałam i łapczywie łapałam tlen, który był mi teraz tak bardzo potrzebny. Słyszałam, że szatyn i Lins też zaczynają mieć problemy z oddychaniem.

- Cholera! Okno! Gdzie masz najbliższe okno?!- zapytał podniesionym głosem. Szybko przypomniałam sobie o wyjściu na taras. Pobiegłam przodem, a oni za mną. Wszyscy już dusiliśmy się od tego gazu. Jeśli drzwi się nie otworzą, nie będzie już dla nas nadziei. Jeszcze chwila, a nie mogłabym oddychać! Biegnij! Biegnij!

Po dotarciu w wyznaczone miejsce, prędko szarpnęłam za klamkę. Kuźwa! Znowu nic!
Obok mnie od razu pojawił się Daniel, przekazując mi siostrę. Otuliłam ją moimi rękami i resztkami sił głaskałam ją po włosach. Jedyną rzeczą, którą słyszeliśmy były nasze naprzemienne kasłania. Czułam, że dłużej nie dam rady. Mój organizm wypełnił nieznany mi dotąd trujący gaz. Jednak musiałam sobie poradzić, dla Linsey.

Kiedy szatyn z całych sił naparł na drzwi, również uderzając w nie swoim ciałem, one ustąpiły pod jego naciskiem. Wszyscy poczuliśmy ożeźwiający podmuch wiatru. Motocyklista puścił nas przodem, a my pośpiesznie opuściłyśmy ten przeklęty dom. Od razu po wyjściu na otwartą przestrzeń, z wyczerpania rzuciłam się na ziemię, tak samo jak moja siostra. Jedyny Daniel nie leżał obok nas, tylko stojąc, oparł ręce na kolanach i głęboko wdychał powietrze.

- Je... steście całe? - zapytał na jednym tchu, patrząc się na nas. Pokiwałam twierdząco głowę, bo nie mogłam wydusić żadnego słowa. Natomiast Lins nadal odpoczywała na leżąco. Widziałam tylko, jak jej brzuch unosił się w górę i powoli opadał. Gdy wzięłam jeszcze kilka wdechów, powoli podniosłam się i doczołgałam do małej, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Na szczęście miała otwarte oczy, a większych ran nie zauważyłam. Po prostu ona też musiała uzupełnić swój niedobór tlenu. Na jej twarzy wymalował się strach.

Podniosłam ją do pozycji siedzącej i przyciągnęłam do siebie.  
Teraz Linsey mogła się wypłakać. Wiedziałam, że tego potrzebowała, bo dla takiej dziewczynki przeżyć było zbyt dużo jak na jeden dzień. Kiedy tak tuliłam
siostrę, chłopak podszedł do nas od tyły i objął ramionami, lekko kołysząc w różne strony.

- Już dobrze. Wszystko jest w porządku-  powtarzał w kółko, pocieszając nie tylko Linsey, ale też i mnie. W końcu nie byłam w najlepszej formie. Ostatnio wszystko naprawdę wróciło do normalności, a teraz... bum! Kolejne zło spadło na moją osobę. To była jakaś klątwa? Przecież takie rzeczy zdarzały się wyłącznie w filmach. Najwyraźniej moje życie to czysty thriller. Już miałam nadzieję, że się tego pozbyłam, a tu znowu to samo... Czy ja im coś zrobiłam, że tak mnie męczyli? Czy zasłużyłam na takie traktowanie? Jeszcze do tego narazili nie tylko mnie, ale siostrę, która była najważniejsza.

- Musimy iść. Nie możemy tu zostać, bo bylibyśmy łatwym celem. Przecznicę stąd mam samochód. Chodźmy- oznajmił szatyn, wstając i pomagając nam się podnieść. Lekko się chwiejąc, starałam utrzymać się na własnych nogach przez co wpadłam na motocyklistę, który na szczęście mnie złapał. To była po prostu mała chwila słabości.

Gdy się wyprostowałam i utwierdziłam Daniela, że potrafię sama chodzić, ruszyliśmy do jego pojazdu. Chłopak niósł siostrę na rękach, a ja trzymałam się blisko nich. Mała zawiesiła ręce na szyi szatyna i oparła głowę na jego ramieniu. Razem wyglądali tak słodko, że w innych okolicznościach zrobiłabym im zdjęcie. Jednak teraz nawet nie brałam tego pod uwagę. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Lins zdążyła już zasnąć, więc po otworzeniu samochodu, szatyn delikatnie położył ją na tylnym siedzeniu. Ten fakt mnie nie zdziwił, bo dziewczynka była naprawdę zmęczona. Mnie również powoli zamykały się oczy. Kiedy usiadłam z przodu jako pasażer, gdyż tak kazał mi motocyklista, on sam został na zewnątrz i wyjął z kieszeni telefon. Wystukał w nim ciąg liczb po czym przyłożył aparat do ucha. Dobrze, że jego drzwi były uchylone, gdyż mogłam dużo usłyszeć z jego rozmowy.

- Kod osiem. Sprawdźcie to jak najszybciej. .... Nie obchodzi mnie, że macie inne plany, to jest ważniejsze! ... Oni o niej wiedzą! Pewnie planowali to od kilku miesięcy. ... Prawie zginęliśmy! ... Tak, zabieram je do siebie i nie puszczę dopóki nie dacie mi sygnału. Ale pośpiesznie się! Nie mamy tak dużo czasu! - krzyczał zdenerwowany do komórki. Gdy wysłuchał osoby z drugiej strony, zakończył połączenie i gwałtownie wsiadł do pojazdu. Widziałam, że był naprawdę wkurzony, więc wolałam się nie odzywać. Cisza wypełniała całą przestrzeń i nas.

Po odpaleniu silnika, Daniel jakby trochę się uspokoił. Może przypomniał sobie, że nie był sam, tylko z nami? Jechaliśmy w nieznanym mi dotąd kierunku, ale nie zadawałam zbędnych pytań, bo ufałam chłopakowi. Po tym co zrobił dla mnie i Lins, nie miałam co do niego wątpliwości. On chciał nam pomóc, pomóc mi, więc jak mógłby być w zmowie z tamtymi mężczyznami?
Nasza jazda trwała już z piętnaście minut, a celu jeszcze nie było widać. Ciekawiło mnie tylko, dokąd miał zamiar zabrać nas szatyn. Czyżby do swojego domu? Przecież nigdy o nim nie wspomniał. Właściwie wiele o sobie nie mówił.

- Jesteśmy- rzekł, kiedy zaparkował samochód przed brązowym budynkiem i zgasił silnik. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam przed sobą wielki dom. Naprawdę był ogromny i w dodatku piękny. Aż ciekawiło mnie, co znajdowało się w środku. Po wyjściu z pojazdu, zdezorientowana spojrzałam na chłopaka, który ponownie brał na ręce śpiącą siostrę. Czyżby na pewno ta posiadłość należała do niego?

- Witam w moim domu. Zanim wyciągniesz pochopne wnioski, moi rodzice są szychami w Butzel Long - wyjaśnił, widząc moje zaskoczenie. Mogłam się spodziewać, że sam by czegoś takiego nie kupił. Przecież był niewiele starszy ode mnie. Musiałby być jakimś sławnym sportowcem albo aktorem, co w dzisiejszych czasach i tak graniczyło z cudem. Żeby wybić się gdziekolwiek, trzeba było mieć kontakty. To podstawa. Gdy motocyklista przekonał mnie do swoich racji i nie znalazłam innych możliwości, poddałam się, rezygnując z dalszego przesłuchania. Na dzisiaj i tak mi wystarczyło. Marzyłam tylko o gorącej kąpieli, by wyciszyć myśli i łóżku, bo dosłownie padałam z nóg.

Szatyn przekręcił w zamku klucz i razem weszliśmy do jego domu. Wewnątrz dominowały spokojne, jasne kolory. Wszystko nawzajem siebie dopełniało włącznie z obrazami na ścianach i meblami. Pomieszczenia były urządzone tak pięknie, jakby robił to najznakomitszy projektant. Ponadto wszędzie panował ład i porządek. Jeśli przystałoby mi tutaj mieszkać, nie ruszyłabym się stąd nawet na krok.

- Pokaże ci wasz pokój- oświadczył Daniel, co oznaczało, że miałyśmy zostać w jego domu na dłużej. Zaczęłam trochę się denerwować, bo nie wiedziałam, jak poinformować o tym rodziców, którzy zamartwialiby się całą noc. Musiałam poprosić chłopaka o telefon, gdyż swój zostawiłam u siebie. Motocyklista zaprowadził mnie na pierwsze piętro i w głąb korytarza po czym otworzył ostatnie drzwi po prawej. Duże, dwuosobowe łóżko i kilka masywnych mebli idealnie wpasowało się w beżowy kolor ścian. Widok łazienki, połączonej z pokojem, sprawił, że byłam w siódmym niebie. Wszystko w tym pomieszczeniu nazwałabym jak z bajki, bo tylko królewny mieszkały w takich pałacach.
Kiedy ja oglądałam z zachwytem pokój, szatyn położył Linsey na łóżku i przykrył cienkim kocem. Następnie odwrócił się i podszedł bliżej mojej osoby, stając naprzeciwko.

- Rozumiem, że możesz być na mnie zła. Rozumiem, że możesz się do mnie nie odzywać. Rozumiem, że możesz nawet nie chcieć tu zostać, ale... - mówił półszeptem, patrząc mi głęboko w oczy, lecz szybko mu przerwałam.Położyłam palec na jego ustach, uciszając tym samym Daniela.
 Na pewno czuł się winny doprowadzenia mnie do skraju wytrzymałości. Jednak teraz myślałam o tym całkowicie inaczej, bo gdyby nie to, tłumiłabym całą tą historię w sobie jeszcze długo i długo. Powierzenie mu wszystkiego sprawiło, że w końcu miałam kogoś, z kim mogłam o tym porozmawiać.

- Dziękuję... za wszystko- odezwałam się po chwili i subtelnie, powoli musnęłam wargami jego policzek. Do końca nie byłam pewna swoich poczynań, gdyż działałam impulsywnie. Lecz ten niewinny pocałunek miał być wynagrodzeniem za każdą pomoc, jaką od niego otrzymałam, za każdorazowe ratowanie z opresji, za wszystko, co dla mnie zrobił. Był tego wart i zasługiwał na chociaż moment uznania.
Z motocyklistą przy boku miało stać się łatwiej.
Chciałabym bardzo, żeby tak naprawdę było...

___________________________
DODAJEMY! DODAJEMY JAK NAJSZYBCIEJ!
Już 21:47 a jutro trzeba wstać po 4:00 RANO! Tak, rano!
Chciałam wstawić rozdzialik DZISIAJ, bo później naprawdę nie miałabym kiedy ;)
Najpierw piesza pielgrzymka, a potem kilka dni wakacji z rodzicami.
To wszystko oznacza, że mój czas na pisanie zminimalizuje się do minimum, NIESTETY.
Wiecie, co MISIE? Mam nadzieję, że nie zepsułam tej części. Powiem Wam, że podoba mi się :3
Tylko końcówka taka sobie...
JEŻELI ZAUWAŻYLIŚCIE (na pewno!) pojawiła się aplikacja z twitterem ^_^ Jeej! Wszystko dzięki forum blogowemu. Polecam!
Mam nadzieję, że skorzystacie z tej nowości. Będzie mi NIEZMIERNIE miło, jeśli zobaczę Waszą aktywność na tym portalu ♥ Pamiętajcie, że naszym ZNAKIEM jest #PczyP?
Ponadto możecie DZIELIĆ SIĘ tym blogiem z przyjaciółmi czy znajomymi. Po prostu polecać go innym ;)
Takim sposobem powiększylibyśmy naszą "PRZYPADKOWĄ" RODZINKĘ ♥
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO CO ROBICIE DLA MNIE I TEGO BLOGA! :-*
Myślę, że tym razem pojawi się tutaj więcej komentarzy niż ostatnio.
WIEC piszcie, twittujcie (czy jakoś tak) i czytajcie!
KOCHAM WAS! ♥
Wasza Isia

13 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Rozdział... no jakby to powiedzieć ... jest po prostu fantastyczny!
    I cieszę się że należę do tej "przypadkowej" rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, wspaniały <3 Wiedziałam, że on coś ukrywa. I pewnie niedługo wyjdzie na jaw co. A ja już się po prostu nie mogę doczekać. :D Weny, kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY! :);):D;D
    Niestety nie napiszę nic więcej, bo jestem nad morzem
    Życzę duużo weny i miłych wakacji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Isia! ♥
    Znowu robisz zamach na jej życie! Co ona Ci takiego zrobiła? Biedna Amelia. :'c
    W końcu się do siebie jakoś zbliżyli! Am jest wdzięczna za uratowanie życia (po raz kolejny), Daniel przeprosił, ona go pocałowała w policzek, omg! To takie słodkie. *-* Ciekawa jestem, co zrobi chłopak. Pocałuje ją? Zapewni, że nic się nie stało? A może najzwyczajniej w świecie wyjdzie i ją zostawi? Najlepsza by była pierwsza opcja, ale to Ty wybierasz. Ja mogę tylko sobie pomarzyć..
    No co za idioci! Chcieli ich otruć gazem? Myślałam, że dali sobie spokój, ale nie, bo po co. Lepiej przerażać dziewczynę.Jestem na nich taka zła..Co oni sobie wyobrażają? Powinni dostać nauczkę. Motorzysto, pokaż im! :D
    A ten gaz tam zostanie? Nawet nie wywietrzeje? Ich rodzice wejdą do tego domu? I co się z nimi stanie!?
    Kochana, wiem, że wyjeżdżasz, ale nie możesz mnie tak zostawić. Nie na takim lodzie! Przecież ja zupełnie nie wiem, co będzie dalej i przez najbliższy czas się nie dowiem. Jesteś okropna! (taki żarcik, kocham Cię! ♥)
    U Ciebie też tak gorąco?
    Pozdrawiam, karmeeleq. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest świetne. :D Uwielbiam to opowiadanie. :) Nie mogę się doczekać kolejnej części. :)
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejo, hejo :) Jak zwykle świetny rozdzialik :D Jakże wciągający. Eh i przerwałaś w takim momencie :P Jestem straszniee ciekawa co się stanie. Więc czekam na next. Życzę udanych wakacji !!! Jeśli znalazłabyś odrobinę czasu to serdecznie zapraszam do mnie: http://klepsydram.blogspot.com/2015/08/rozdzia-xiii.html
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  7. Ci przestępcy chyba chcą zniszczyć Amelii życie. Pierwszy etap tej swojej gry wymyślili. Ciekawe co wymyślą dalej.
    Dobrze że Daniel z Amelią jest i że jej jakoś pomaga przejść przez to wszystko.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaprosiłaś, więc jestem, ale powiem szczerze, że nie czytam blogów autorek, które nie czytają u mnie;) Nie mam czasu niestety. Praca, szkoła, treningi pochłaniają mi masę wolnego. Także sprawa wygląda w ten sposób.
    Co do treści, bardzo podobał mi się ten rozdział Lubię taką tematykę, a ta wieczna ucieczka przed śmiercią i niebezpieczeństwem jest świetna! Ciekawa jestem co oni chcą od Amelii, ale widać, że skutecznie niszczą jej życie. Ciekawa jestem czy Danielowi uda się jej pomagać i czy wygrają kolejne starcie. Bo coś czuję, że niebawem nadejdzie kolejny atak...
    Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam serdecznie! ;*

    A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie, na prolog ;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu nadrobiłam rozdziały. Rozdział jak zwykle świetny, tak się cieszyłam, jak pocałowała go w policzek i w końcu wyjawiła to, czego bała się powiedzieć innym. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten całus w policzek, tak bardzo słodki *,* Jeju, topię się. Rozdział fantastico ! ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
    Zapraszam do siebie ;)
    Jak wiele może zdarzyć się w niewielkim, deszczowym miasteczku, zamieszkiwanym przez siedemnastoletnią Evelyn?
    http://ksiezyciblake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham!!! Chcę następny rozdział! Jeju, Jestem cała w emocjach!
    Zapraszam też do siebie :)
    allstoryaboutgrace.blogspot.com :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. http://mintoffashion.blogspot.com/ - jeżeli lubisz modę, ciekawe outfity i dbasz o siebie ( fit) to zapraszam na bloga. Mint Fashion.

    PS. Właśnie zaczęłam czytać Twojego bloga, zaraz tu powrócę i go dokończę, to opowiadanie zdecydowanie dla mnie, pochłania.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero wczoraj późnym wieczorem znalazłam tego bloga i nie miałam siły komentować, także robię to teraz.
    Rozdział - świetny. Wspaniały. Twój styl pisania moim zdaniem jest genialny, fabuła niesamowita i ogólnie wszystko super.
    Trochę niepokoi mnie to, że rozdziału nie było już... 2 miesiące? Oczywiście będę czekać, ale po prostu już jestem zniecierpliwiona, bo tak dobrze piszesz, że cały czas chcę więcej.
    Tak czy inaczej, czekam cierpliwie na następny rozdział,
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń