- Co? To jakiś żart- wyszeptałam, prawie niesłyszalnie, nieświadoma
swojego głosu. Ta wiadomość naprawdę mnie zszokowała. Przecież ja... ja
niczego nie pamiętałam. Najgorsze było jednak to, że gdzieś w moich
wspomnieniach spotkałam chłopca o tych magicznych brązowych oczach. A im
bardziej chciałam przypomnieć sobie więcej szczegółów, tym dalej byłam
od rozwiązania tej zagadki. Czułam się, jakby mój mózg bronił się przed
tymi wspomnieniami i sprytnie je ukrywał. Dziwne, prawda?
- Po co miałbym kłamać? - chłopak westchnął, przeczesując palcami swoje
włosy. Następnie wyjął ze środka plecaka zdjęcie, które przypadkowo
znalazłam w jego domu i mi je podał. Spojrzałam na małą blondynkę i od
nowa zaczęłam analizować jej postać. Teraz patrzyłam na nią z całkiem
innego punktu, szukając podobieństwa do siebie. Mimo tego, że zajęło mi
to chwilę czasu, widziałam to, widziałam małą, radosną Amelię. Jak
mogłam nie zauważyć tego wcześniej? Jak mogłam nie skojarzyć tak
oczywistych faktów? Gdy skończyłam oglądanie samej siebie, przejechałam
palcem po zdjęciu, skupiając się na chłopcu, który obecnie stał przede
mną.
- Ja... pamiętam cię - odezwałam się w końcu, patrząc Danielowi prosto w
oczy. Równocześnie z moim wyznaniem, rozdzwonił się telefon szatyna,
łamiąc panującą przez długi czas głuchą ciszę. Zamiast jednak go
odebrać, połączenie zostało przerwane, a komórka ponownie schowana do
tylnej kieszeni spodni. Widocznie motocyklista nie darzył dużą sympatią
osoby dzwoniącej.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Will uprzedzał, że twoje wspomnienia
mogą być zablokowane - wyjaśnił, lekko się uśmiechając. Mimo tego, że
był trochę zdenerwowany, uczynił ten drobny gest, dodający otuchy.
- O co chodzi? Kim jest Will? - zasypałam Daniela pytania, chcąc
dowiedzieć się, jak najwięcej o nieznajomym, który za to mnie znał
bardzo dobrze. Ale skąd to wszystko wiedział? Czyżby chłopak coś przede
mną ukrywał? Czułam, że jedna z największych zagadek umyka mi przed
oczami.
- To... - chciał wytłumaczyć, lecz ponowny dzwonek telefonu zakłócił tę
czynność. Tym razem wyjął go i przyłożył aparat do ucha, jednocześnie
odwracając się do mnie tyłem. Nie zamierzałam jednak wychodzić, tylko
zostać i wysłychać rozmowy do końca. W końcu miałam prawo tu być.
- Czego znowu chcesz?!! -warknął do osoby po drugiej stronie, napinając
wszystkie swoje mięśnie. Wydawało się, że z każdą chwilą coraz bardziej
się denerwował.
- Dlaczego zawsze musicie coś schrzanić, a ja to odkręcać?!! -
wykrzyknął, uderzając przy okazji pięścią w pobliską ścianę, która na
szczęście pozostała nienaruszona. Okej. W tym momencie zaczęłam się bać,
ale to tak troszeczkę.
- Rozumiem, do cholery! Zaraz będę! - szatyn ze złości ścisnął mocniej
telefon, a drugą ręką zażarcie coś gestykulował. Słowo
wkurzony nie oddawało całkowicie jego obecnego stanu. Definitywnie było
za słabe. Mogło się wydawać, że komórka pod jego palcami zaraz
rozpadnie się na kilka części.
- Jestem u niej, idioto. Ktoś tu koniecznie przyjeżdża za mnie -
oznajmił jakby spokojniej, chociaż z nim nigdy nic nie było wiadome.
Ciekawe z kim rozmawiał... Do tej pory nie poznałam jego
"współpracowników". Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie dowiem się,
komu zawdzięłam pomoc.
- Mówiłem, że dom musi być cały czas pod obswrwacją. Nawet nie zaprzeczaj!
- Dajcie mi piętnaście minut! - dodał, gdy wysłuchał całej odpowiedzi
dzwoniącego, a następnie wziął swoją skurzaną kurtkę i założył ją w
pośpiechu. Nawet na mnie nie spoglądając, wyszedł, przy okazji
trzaskając drzwiami. 'O nie! Nie pozwolę mu ot tak sobie wyjść! Nie,
kiedy coś dotyczy mojej osoby' - pomyślałam, bo właśnie takie miałam
przeczucia. Zresztą każdy mógłby się domyślić i na moim miejscu pewnie
zrobiłby to samo.
Zbiegłszy prędko po schodach, ruszyłam na zewnątrz, by zdążyć zatrzymać
chłopaka. Wiatr owiał moje włosy, a na ciele poczułam lekką gęsią
skórkę. Dzisiejszy wieczór nie należał do najcieplejszych tego lata.
- Daniel, czekaj! - krzyknęłam w momencie, kiedy zamierzał wsiąść do
samochodu. Na szczęście, nie zignorował mojej prośby i odwrócił się, z
hukiem zamykając drzwi. Jego oczy były przepełnione frustracją i
złością, więc nie zapowiadało się na miłą rozmowę.
- A tobie o co chodzi?! - zapytał w swój dość specyficzny sposób. Oschły
Daniel wrócił do formy. Zdecydowanie wolałam tą troskliwą i radosną
wersję. Niestety ten tryb był aktywowany bardzo rzadko.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Nie ma mowy, żebyś odjechał bez wyjaśnienia -
postawiłam swój warunek, nie zważając na jakiekolwiek sprzeciwy
szatyna. Wszystko i tak zaszło już za daleko.
- To są wyłącznie moje sprawy, więc nie będę się tłumaczył! - rzekł
wściekły, splatając swoje ręce na klatce piersiowej. Jak zwykle
wracaliśmy do punktu wyjścia. Dlaczego on był taki uparty?!
- I ty to wiesz, i ja to wiem, że one dotyczą też mnie. Nie możesz
wiecznie wszystkiego przede mną ukrywać - powiedziałam z opanowaniem,
nie zapominając o stanowczości. Tym razem nie pozwoliłam mu uniknąć
odpowiedzi. Tym razem starałam się nie odpuszczać.
- Chcesz prawdy, tak?! Uwierz, że wolałabyś jej całej nie znać - chłopak
oznajmił poważnym tonem, jakby ta wiedza była zakazana i niebezpieczna.
Przez chwilę nawet zawahałam się, czy na pewno powinnam się, o to
pytać. Ale przecież pragnęłam ocenić, na czym stałam.
- Sprawdź mnie.
- Na pewno twoim ostatnim marzeniem było wplątanie się w to gówno zwane
głupimi porachunkami gangsterskimi między ludźmi, którzy do najmilszych
nie należą. Zabijają z zimną krwią, nie dbają o nic, tylko własne
interesy. A teraz ty stałaś się ich najcenniejszym towarem. Chcą się
zemścić, pragną tego bardziej niż czekogolwiek innego. Wszystko przez
nieprzemyślane decyzje z przeszłości. Ale ty nie mogłaś wiedzieć, że
twój los był już dawno zapisany. Nie mogłaś wiedzieć, bo to, co się
dzieje, nie jest do końca twoją winą. Gdybyśmy tylko wiedzieli, do czego
to doprowadzi, nigdy... Gdybyśmy tylko nie byli tacy głupi, to...
Jestem pieprzonym frajerem, wiesz?! Nie powinnaś była mi ufać! - wybuchł
przy ostatnich zdaniach. Gdy skończył swoją długą przemowę, schował
twarz w swoich dłoniach. Był zrozpaczony i załamany. On się obwiniał.
Brał winę za to, co mnie spotkało.
Naprawdę miał w tym jakiś udział?
Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi z dzieciństwa. A czy na pewno? W
mojej głowie narastał coraz większy mętlik, a ciało w ogóle się nie
ruszało, pozostając w szoku. W co ja się wpakowałam?!! To jakiś koszmar,
prawda? Po prostu jeszcze się nie obudziłam, tak? Zamiast pobudki,
otrzymałam silne uderzenie rzeczywistości. Zaczęłam się bać i to
potwornie bać. Nigdy nie spodziewałabym się takiej odpowiedzi. Głupio
myślałam, że wszystko się uspokoiło. Teraz wiedziałam, że wszystko
dopiero się zaczynało. Kolejnym ogromnym zdziwieniem było dla mnie
zachowanie Daniela. Wyglądał tak, jakby jego strach górował nad
pozostałymi emocjami. Ale jeśli on był przerażony to kto stał za tymi
wszystkimi atakami?
Jedno wiedziałam na pewno: tylko on mógł mi pomóc, tylko on się na tym
znał, tylko on był w stanie mnie ochronić, o czym się już przekonałam,
więc musiałam zatrzymać go przy sobie jak najdłużej. Bez motocyklisty
nie dałabym rady przeżyć nawet kilku godzin.
- Al...e u...ufam, u...fam ci. Razem damy radę, tak? - próbowałam
pocieszyć Daniela, chociaż sama też tego potrzebowałam. Podeszłam bliżej
i złapałam za jego ręce, odsłaniając spuszczoną głowę. Kiedy ją
podniósł, trochę oprzytomniał i powoli zaczął wracać do siebie.
- Nie jestem taki dobry, za jakiego mnie uważasz - stwierdził, a nasze
oczy na chwilę się spotkały. Cokolwiek to miało znaczyć, nie wzięłam
tego na poważnie. Człowieka nie ocenia się po jego przeszłosci, ale po
tym, co zrobił wobec ciebie. Bez żadnych wątpliwości w tym wypadku
więcej było tych pozytywnych rzeczy.
- Jesteś na tyle dobry, żeby poświęcić swoje życie dla kogoś takiego jak ja.
- Naprawdę nie mógłbym postąpić inaczej - powiedział tak cicho, iż
miałam wrażenie, że bardziej kierował te słowa do siebie niż do mnie.
Nasz wzrok skrzyżował się po raz drugi, lecz tym razem na dłużej. Żadne z
nas nie próbowało tego przerwać. Chyba oboje potrzebowaliśmy chwili
spokoju i wyciszenia.
- Koniec tych zwierzeń - pierwszy wyłamał się motocyklista. -Wrócę
późno, ale mam twoje klucze - rzucił, ponownie otwierając drzwi od
samochodu. Wyglądał, jakby rozważał możliwość ucieczki, gdybym chciała
go jeszcze zatrzymać. Chyba by się przeliczył, bo i tak nie zamierzałam
go puszczać samego.
- Jadę z tobą.
- Nie ma mowy! - wyrwał się od razu, kręcąc przecząco głową. A już był
taki spokojny. Miałam nadzieję, że uda mi się go jakoś podejść i się
zgodzi. Teraz należało przejść do planu B.
- Tak, skoro zacząłeś w końcu coś mówić, to mam prawo poznać więcej szczegółów.
- To tak nie działa.
- A i owszem - oznajmiłam, szeroko się uśmiechając. Daniel musiał
ustąpić. Po prostu musiał. Jeśli jednak nie przystałby na moją prośbę,
stalibyśmy tak do końca życia. Ja też potrafiłam być uparta. Na moją
korzyść, chyba na poważnie, rozmyślał nad tą opcją. Przeczesując teraz
swoje włosy, wydawał się być sfrustrowany moim zachowaniem.
- Okej! Pod jednym warunkiem: masz się mnie słuchać, bo jestem w tym świecie dłużej niż ty.
- Zgoda - bez zastanowienia przystałam na jego propozycję. Umowa nie
była zbyt skomplikowana i wymagająca, więc jak najbardziej mi
odpowiadała. Bardzo ciekawiło mnie, co planował pokazać mi szatyn i
dokąd zmierzał.
- Wsiadaj, zanim zmienię zdanie- chłopak zaprosił do pojazdu, otwierając
drzwi od strony pasażera. Co dziwne, ten charakterystyczny uśmieszek
powrócił na jego twarz. Humor widocznie mu dopisywał.
- Czasami mógłbyś być trochę milszy.
- Racja. A ty mniej irytująca.
_________________________
JA ŻYJĘ! :D
Może to dziwne, ale żyję xd
Po jakże długim czasie doszłam do wniosku, że krótsze rozdziały powstają znacznie szybciej :P Naprawdę nie mam siły pisać tak obszernych części jak wcześniej. Właśnie dlatego od teraz będą pojawiały się takie jak powyżej. Chyba trochę się wypaliłam przez to, że zawsze chciałam, jak najwięcej ująć w pojedynczym rozdziale i się rozpisywałam...rozpisywałam...rozpisywałam... a na to schodziło mi kilka godzin (jak nie więcej xd). CZAS NA ZMIANY KOCHANI!
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda :))) Chociaż nie zdziwię się, jeśli nie xD
Jesteście, moje miśki? ♥
Jak zwykle, ale po prostu muszę to zrobić, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE!! Bez nich nie dałabym rady <3
PS.: Można znaleźć mnie też na wattpadzie, gdzie umieszczam też inną twórczość (nie jest jej dużo, ale zawsze coś). Moja nazwa to: Isiunia ;) Jeśli ktoś byłby chętny to zapraszam.
DO KOLEJNEGO KOCHANI :***