wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 14

- Co? To jakiś żart- wyszeptałam, prawie niesłyszalnie, nieświadoma swojego głosu. Ta wiadomość naprawdę mnie zszokowała. Przecież ja... ja niczego nie pamiętałam. Najgorsze było jednak to, że gdzieś w moich wspomnieniach spotkałam chłopca o tych magicznych brązowych oczach. A im bardziej chciałam przypomnieć sobie więcej szczegółów, tym dalej byłam od rozwiązania tej zagadki. Czułam się, jakby mój mózg bronił się przed tymi wspomnieniami i sprytnie je ukrywał. Dziwne, prawda?

- Po co miałbym kłamać? - chłopak westchnął, przeczesując palcami swoje włosy. Następnie wyjął ze środka plecaka zdjęcie, które przypadkowo znalazłam w jego domu i mi je podał. Spojrzałam na małą blondynkę i od nowa zaczęłam analizować jej postać. Teraz patrzyłam na nią z całkiem innego punktu, szukając podobieństwa do siebie. Mimo tego, że zajęło mi to chwilę czasu, widziałam to, widziałam małą, radosną Amelię. Jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej? Jak mogłam nie skojarzyć tak oczywistych faktów? Gdy skończyłam oglądanie samej siebie, przejechałam palcem po zdjęciu, skupiając się na chłopcu, który obecnie stał przede mną.

- Ja... pamiętam cię - odezwałam się w końcu, patrząc Danielowi prosto w oczy. Równocześnie z moim wyznaniem, rozdzwonił się telefon szatyna, łamiąc panującą przez długi czas głuchą ciszę. Zamiast jednak go odebrać, połączenie zostało przerwane, a komórka ponownie schowana do tylnej kieszeni spodni. Widocznie motocyklista nie darzył dużą sympatią osoby dzwoniącej.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Will uprzedzał, że twoje wspomnienia mogą być zablokowane - wyjaśnił, lekko się uśmiechając. Mimo tego, że był trochę zdenerwowany, uczynił ten drobny gest, dodający otuchy.

- O co chodzi? Kim jest Will? - zasypałam Daniela pytania, chcąc dowiedzieć się, jak najwięcej o nieznajomym, który za to mnie znał bardzo dobrze. Ale skąd to wszystko wiedział? Czyżby chłopak coś przede mną ukrywał? Czułam, że jedna z największych zagadek umyka mi przed oczami.

- To... - chciał wytłumaczyć, lecz ponowny dzwonek telefonu zakłócił tę czynność. Tym razem wyjął go i przyłożył aparat do ucha, jednocześnie odwracając się do mnie tyłem. Nie zamierzałam jednak wychodzić, tylko zostać i wysłychać rozmowy do końca. W końcu miałam prawo tu być.

- Czego znowu chcesz?!! -warknął do osoby po drugiej stronie, napinając wszystkie swoje mięśnie. Wydawało się, że z każdą chwilą coraz bardziej się denerwował.

- Dlaczego zawsze musicie coś schrzanić, a ja to odkręcać?!! - wykrzyknął, uderzając przy okazji pięścią w pobliską ścianę, która na szczęście pozostała nienaruszona. Okej. W tym momencie zaczęłam się bać, ale to tak troszeczkę.

- Rozumiem, do cholery! Zaraz będę! - szatyn ze złości ścisnął mocniej telefon, a drugą ręką  zażarcie coś gestykulował. Słowo wkurzony nie oddawało całkowicie  jego obecnego stanu. Definitywnie było za słabe. Mogło się wydawać, że komórka pod jego palcami zaraz rozpadnie się na kilka części.

- Jestem u niej, idioto. Ktoś tu koniecznie przyjeżdża za mnie - oznajmił jakby spokojniej, chociaż z nim nigdy nic nie było wiadome. Ciekawe z kim rozmawiał... Do tej pory nie poznałam jego "współpracowników". Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie dowiem się, komu zawdzięłam pomoc.

- Mówiłem, że dom musi być cały czas pod obswrwacją. Nawet nie zaprzeczaj!

- Dajcie mi piętnaście minut! - dodał, gdy wysłuchał całej odpowiedzi dzwoniącego, a następnie wziął swoją skurzaną kurtkę i założył ją w pośpiechu. Nawet na mnie nie spoglądając, wyszedł, przy okazji trzaskając drzwiami. 'O nie! Nie pozwolę mu ot tak sobie wyjść! Nie, kiedy coś dotyczy mojej osoby' - pomyślałam, bo właśnie takie miałam przeczucia. Zresztą każdy mógłby się domyślić i na moim miejscu pewnie zrobiłby to samo.
Zbiegłszy prędko po schodach, ruszyłam na zewnątrz, by zdążyć zatrzymać chłopaka. Wiatr owiał moje włosy, a na ciele poczułam lekką gęsią skórkę. Dzisiejszy wieczór nie należał do najcieplejszych tego lata.

- Daniel, czekaj! - krzyknęłam w momencie, kiedy zamierzał wsiąść do samochodu. Na szczęście, nie zignorował mojej prośby i odwrócił się, z hukiem zamykając drzwi. Jego oczy były przepełnione frustracją i złością, więc nie zapowiadało się na miłą rozmowę.

- A tobie o co chodzi?! - zapytał w swój dość specyficzny sposób. Oschły Daniel wrócił do formy. Zdecydowanie wolałam tą troskliwą i radosną wersję. Niestety ten tryb był aktywowany bardzo rzadko.

- Nie udawaj, że nie wiesz. Nie ma mowy, żebyś odjechał bez wyjaśnienia - postawiłam swój warunek, nie zważając na jakiekolwiek sprzeciwy szatyna. Wszystko i tak zaszło już za daleko.

- To są wyłącznie moje sprawy, więc nie będę się tłumaczył! - rzekł wściekły, splatając swoje ręce na klatce piersiowej. Jak zwykle wracaliśmy do punktu wyjścia.  Dlaczego on był taki uparty?!

- I ty to wiesz, i ja to wiem, że one dotyczą też mnie. Nie możesz wiecznie wszystkiego przede mną ukrywać - powiedziałam z opanowaniem, nie zapominając o stanowczości. Tym razem  nie pozwoliłam mu uniknąć odpowiedzi. Tym razem starałam się nie odpuszczać.

- Chcesz prawdy, tak?! Uwierz, że wolałabyś jej całej nie znać - chłopak oznajmił poważnym tonem, jakby ta wiedza była zakazana i niebezpieczna. Przez chwilę nawet zawahałam się, czy na pewno powinnam się, o to pytać. Ale przecież pragnęłam ocenić, na czym stałam.

- Sprawdź mnie.

- Na pewno twoim ostatnim marzeniem było wplątanie się w to gówno zwane głupimi porachunkami gangsterskimi między ludźmi, którzy do najmilszych nie należą. Zabijają z zimną krwią, nie dbają o nic, tylko własne interesy. A teraz ty stałaś się ich najcenniejszym towarem. Chcą się zemścić, pragną tego bardziej niż czekogolwiek innego. Wszystko przez nieprzemyślane decyzje z przeszłości. Ale ty nie  mogłaś wiedzieć, że twój los był już dawno zapisany. Nie mogłaś wiedzieć, bo to, co się dzieje, nie jest do końca twoją winą. Gdybyśmy tylko wiedzieli, do czego to doprowadzi, nigdy... Gdybyśmy tylko nie byli tacy głupi, to... Jestem pieprzonym frajerem, wiesz?! Nie powinnaś była mi ufać! - wybuchł przy ostatnich zdaniach. Gdy skończył swoją długą przemowę, schował twarz w swoich dłoniach. Był zrozpaczony i załamany. On się obwiniał. Brał winę za to, co mnie spotkało.

Naprawdę miał w tym jakiś udział? Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi z dzieciństwa. A czy na pewno? W mojej głowie narastał coraz większy mętlik, a ciało w ogóle się nie ruszało, pozostając w szoku. W co ja się wpakowałam?!! To jakiś koszmar, prawda? Po prostu jeszcze się nie obudziłam, tak? Zamiast pobudki, otrzymałam silne uderzenie rzeczywistości. Zaczęłam się bać i to potwornie bać. Nigdy nie spodziewałabym się takiej odpowiedzi. Głupio myślałam, że wszystko się uspokoiło. Teraz wiedziałam, że wszystko dopiero się zaczynało. Kolejnym ogromnym zdziwieniem było dla mnie zachowanie Daniela. Wyglądał tak, jakby jego strach górował nad pozostałymi emocjami. Ale jeśli on był przerażony to kto stał za tymi wszystkimi atakami?

Jedno wiedziałam na pewno: tylko on mógł mi pomóc, tylko on się na tym znał, tylko on był w stanie mnie ochronić, o czym się już przekonałam, więc musiałam zatrzymać go przy sobie jak najdłużej. Bez motocyklisty nie dałabym rady przeżyć nawet kilku godzin.

- Al...e u...ufam, u...fam ci. Razem damy radę, tak? - próbowałam pocieszyć Daniela, chociaż sama też tego potrzebowałam. Podeszłam bliżej i złapałam za jego ręce, odsłaniając spuszczoną głowę. Kiedy ją podniósł, trochę oprzytomniał i powoli zaczął wracać do siebie.

- Nie jestem taki dobry, za jakiego mnie uważasz - stwierdził, a nasze oczy na chwilę się spotkały. Cokolwiek to miało znaczyć, nie wzięłam tego na poważnie. Człowieka nie ocenia się po jego przeszłosci, ale po tym, co zrobił wobec ciebie. Bez żadnych wątpliwości w tym wypadku więcej było tych pozytywnych rzeczy.

- Jesteś na tyle dobry, żeby poświęcić swoje życie dla kogoś takiego jak ja.

- Naprawdę nie mógłbym postąpić inaczej - powiedział tak cicho, iż miałam wrażenie, że bardziej kierował te słowa do siebie niż do mnie. Nasz wzrok skrzyżował się po raz drugi, lecz tym razem na dłużej. Żadne z nas nie próbowało tego przerwać. Chyba oboje potrzebowaliśmy chwili spokoju i wyciszenia.

- Koniec tych zwierzeń - pierwszy wyłamał się motocyklista. -Wrócę późno, ale mam twoje klucze - rzucił, ponownie otwierając drzwi od samochodu. Wyglądał, jakby rozważał możliwość ucieczki, gdybym chciała go jeszcze zatrzymać. Chyba by się przeliczył, bo i tak nie zamierzałam go puszczać samego.

- Jadę z tobą.

- Nie ma mowy! - wyrwał się od razu, kręcąc przecząco głową. A już był taki spokojny. Miałam nadzieję, że uda mi się go jakoś podejść i się zgodzi. Teraz należało przejść do planu B.

- Tak, skoro zacząłeś w końcu coś mówić, to mam prawo poznać więcej szczegółów.

- To tak nie działa.

- A i owszem - oznajmiłam, szeroko się uśmiechając. Daniel musiał ustąpić. Po prostu musiał. Jeśli jednak nie przystałby na moją prośbę, stalibyśmy tak do końca życia. Ja też potrafiłam być uparta. Na moją korzyść, chyba na poważnie, rozmyślał nad tą opcją. Przeczesując teraz swoje włosy, wydawał się być sfrustrowany moim zachowaniem.

- Okej! Pod jednym warunkiem: masz się mnie słuchać, bo jestem w tym świecie dłużej niż ty.

- Zgoda - bez zastanowienia przystałam na jego propozycję. Umowa nie była zbyt skomplikowana i wymagająca, więc jak najbardziej mi odpowiadała. Bardzo ciekawiło mnie, co planował pokazać mi szatyn i dokąd zmierzał.

- Wsiadaj, zanim zmienię zdanie- chłopak zaprosił do pojazdu, otwierając drzwi od strony pasażera. Co dziwne, ten charakterystyczny uśmieszek powrócił na jego twarz. Humor widocznie mu dopisywał.

- Czasami mógłbyś być trochę milszy.

- Racja. A ty mniej irytująca.

_________________________
 JA ŻYJĘ! :D
Może to dziwne, ale żyję xd
Po jakże długim czasie doszłam do wniosku, że krótsze rozdziały powstają znacznie szybciej :P Naprawdę nie mam siły pisać tak obszernych części jak wcześniej. Właśnie dlatego od teraz będą pojawiały się takie jak powyżej. Chyba trochę się wypaliłam przez to, że zawsze chciałam, jak najwięcej ująć w pojedynczym rozdziale i się rozpisywałam...rozpisywałam...rozpisywałam...  a na to schodziło mi kilka godzin (jak nie więcej xd). CZAS NA ZMIANY KOCHANI!
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda :))) Chociaż nie zdziwię się, jeśli nie xD
Jesteście, moje miśki? ♥
Jak zwykle, ale po prostu muszę to zrobić, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE!! Bez nich nie dałabym rady <3
PS.: Można znaleźć mnie też na wattpadzie, gdzie umieszczam też inną twórczość (nie jest jej dużo, ale zawsze coś). Moja nazwa to: Isiunia ;) Jeśli ktoś byłby chętny to zapraszam.
DO KOLEJNEGO KOCHANI :***